Od niedzielnego poranka ABW prowadzi akcję na warszawskich Włochach. Służby zamknęły ulicę Paganiniego. Lokalne media nieoficjalnie podają, że działania mają związek ze sprawą Brunona Kwietnia.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Działania mają dotyczyć domu, w którym miały być ukryte materiały wybuchowe - to nieoficjalne informacje. Wszelkie służby nabrały wody w usta i nie odpowiadają na pytania mediów. W akcji na ulicy Paganiniego bierze udział nie tylko ABW, ale i policja (w tym pirotechnicy), straż pożarna i pogotowie ratunkowe.
Według nieoficjalnych informacji "Wyborczej" - w przeszukiwanym domu znaleziono materiały wybuchowe. Dlaczego właściciel je gromadził? – Data nie jest przypadkowa – powiedział dziennikarzowi nieoficjalnie jeden z oficerów ABW.
Akcja ma miejsce w przeddzień Święta Niepodległości, dlatego zaczęły się pojawiać różne spekulacje - z zamachem włącznie. Portal "Warszawa w pigułce" podaje, że materiały wybuchowe należą do niedoszłego wspólnika Brunona Kwietnia, który niedawno wyszedł z więzienia.
"Jego wspólnik po wyjściu na wolność zaczął na nowo zbierać arsenał materiałów wybuchowych. Wszystko zostało odkryte dzień przed Dniem Niepodległości 11 listopada" – informuje na stronie WwP.
TVN24.pl przypomina z kolei, że to nie pierwsze działania służb związane z tym miejscem. "W lipcu 2013 roku funkcjonariusze ABW przeszukali tę posesję na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Zabezpieczyli wówczas broń oraz materiały wybuchowe. Zatrzymali też jedną osobę" – czytamy na stronie.