Andrzej Duda w swoim orędziu dość zaskakująco wspomniał słowa Tadeusza Mazowieckiego. Określił go jako "pierwszego premiera niekomunistycznego rządu po 1989 r"., co można odbierać jako wstęp do kampanii wyborczej i chęć dotarcia także do wyborców spoza Prawa i Sprawiedliwości. Tak można też traktować powitanie Aleksandra Kwaśniewskiego, o którym wcześniej zapomniał marszałek senior.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Miejmy ufność w duchowe i materialne sił narodu – mówił Duda, wspominając tym samym słowa Tadeusza Mazowieckiego, którego nazwał premierem "pierwszego niekomunistycznego rządu". To nowy przekaz w obozie dobrej zmiany – do tej pory często w ten sposób określano gabinet Jana Olszewskiego.
Poza tym Duda już po przemówieniu specjalnie wrócił na mównicę, by przywitać byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wcześniej nie zrobił tego marszałek senior Antoni Macierewicz. Już po orędziu Dudy dodał tylko, że dołącza się do powitania Kwaśniewskiego...
Całe orędzie głowy państwa było wyraźnie nastawione na motyw "łączenia ponad podziałami" – widać, że prezydent już szykuje się do walki o reelekcję w 2020 roku.
– Ogromnie się cieszę i dziękuję, że po bardzo różnych stronach tej naszej sceny politycznej, że Polska jest jedna i wspólna i że w najważniejszych sprawach dla Polaki potrzebna nam jest jedność. Ogromnie bym chciał, żebyście państwo tutaj, w tej izbie te właśnie sprawy umieli rozpoznać. To ma w moim przekonaniu znaczenie fundamentalne – przekonywał.
– Ogromnie się cieszę, że jest ta szeroka reprezentacja społeczna w tej właśnie izbie. To także bardzo dobrze, że ta debata będzie obejmowała szerokie spektrum politycznych wizji – dodał.
Duda prosił także o powściągnięcie języka, "o taki język, który nie będzie nikogo obrażał i nikogo urażał, bo to bardzo ważne".
Wcześniej prezydent pogratulował wyboru posłom, posłankom oraz ich najbliższym. Pocieszył także tych, którzy ostatecznie ponieśli porażkę w wyborczym wyścigu do parlamentu, wskazując na to, że on sam też kiedyś przegrał w podobnych wyborach.
– Powiem tak: kiedyś w 2007 roku także ja po raz pierwszy startowałem, przegrałem o 700 głosów. Nie udało się, ale moja droga polityczna potoczyła się tak, a nie inaczej. Tego państwu życzę, aby i państwa droga polityczna była służbą dla Polski – wspominał.
Dalej chwalił samych wyborców i frekwencję. – 18,5 miliona obywateli, czyli 62 proc. wyborców to wynik nienotowany. (...) Apelowałem o tę frekwencję, gdyż jest to odpowiedzialność głowy państwa. Im wyższa frekwencja, tym większa legitymacja. Polacy zdali egzamin swój egzamin wyborczy, zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i do Parlamentu Europejskiego. Z całego serca za to dziękuję – mówił.
Prezydent wspominał też obecność w sali sejmowej papieża Jana Pawła II, tuż po "półwolnych wyborach". – Miejsce skłania ku głębokiej refleksji, nad odpowiedzialnym wykorzystaniem odzyskanej wolności – cytował papieża prezydent RP. Jak się wyraził, to najważniejsze przesłanie, jakie mógł dać Ojciec Święty.
W Sejmie IX kadencji znajdzie się 176 parlamentarzystów, którzy po raz pierwszy zaczną pracę na Wiejskiej albo wrócą do parlamentu po przerwie. Sejm wciąż jednak jest domeną mężczyzn: w ławach poselskich zasiądą 132 kobiety i 328 mężczyzn.
Poglądy można mieć i trzeba je mieć, bo jeżeli ktoś nie ma poglądów, to nie powinien tutaj zasiadać. Zasiadacie tu państwo właśnie dlatego, że poglądy macie. One są bardzo często bardzo wyraziste, mocne i głębokie, niektórzy używają słowa radykalne, ale proszę, żeby język debaty nie był radykalny, żeby był językiem szacunku. Apelowałem już o to i będę apelował w nieskończoność, bo jest to Polsce niezwykle potrzebne i jestem głęboko przekonany, że jest to oczekiwane przez większość naszych rodaków. Żeby debata sejmowa nie obrażała i nie budziła zgorszenia.