Kłamała, że widziała, jak Ewę Tylman sprawca zrzuca z mostu. Bezwzględny wyrok sądu
redakcja naTemat
13 listopada 2019, 07:35·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 listopada 2019, 07:35
W pierwszej instancji Karolina K. dostała wyrok w zawieszeniu. W Sądzie Okręgowym w Poznaniu wyrok zapadł surowszy – 10 miesięcy bezwzględnego więzienia. To kara za składanie fałszywych zeznań w sprawie zabójstwa Ewy Tylman. Uniewinniony został zaś współpracujący z Krzysztofem Rutkowskim Radosław Białek. On miał nakłaniać kobietę do składania fałszywych zeznań.
Reklama.
Tajemniczym zaginięciem Ewy Tylman z Poznania żyła cała Polska. 26-latka wracała po imprezie nocą z 22 na 23 listopada 2015 r. Do domu odprowadzał ją kolega Adam Z. Kamery zarejestrowały ją po raz ostatni w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. Ślad po niej zaginął. Jej ciało z rzeki Warty wyłowiono dopiero ponad pół roku później.
Kilka dni po zaginięciu Ewy Tylman na policję zgłosiła się Karolina K. Twierdziła, że widziała, jak ktoś wrzuca ciało Ewy Tylman z mostu do rzeki. To samo powiedziała na konferencji z niby-detektywem Krzysztofem Rutkowskim.
Po kilku dniach Karolina K. wycofała się ze swoich zeznań. Przyznała, że wszystko wymyśliła. Stwierdziła, że do mówienia nieprawdy nakłonił ją pracownik Rutkowskiego, Radosław Białek (zgadza się na podawanie pełnych danych).
Oboje stanęli przed sądem. W lutym, w pierwszej instancji, Białek został uniewinniony, zaś Karolinę K. sąd skazał na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 1 tys. zł grzywny. Sąd Okręgowy - jak relacjonuje "Głos Wielkopolski" - podszedł do sprawy inaczej.
– Sąd Okręgowy, po głębokim przemyśleniu, oczywiście analizując kwestie opinii psychologicznych, psychiatrycznych, treść wyjaśnień oskarżonej, zdecydował jednak przyznać rację prokuratorowi, że kara wobec Karoliny K. musi być surowa, a ta, która została jej wymierzona, takiej właściwości nie ma – uzasadniała sędzia Ewa Taberska.
Jej fałszywe zeznania mogły zaważyć na losie sprawy Adama Z. Chociaż w żadnej ze spraw nie można składać fałszywych zeznań, waga tamtego postępowania i sposób w jaki zachowywała się Karolina K. powodowały, że 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu było zbyt łagodną karą.