Najnowszy materiał "Superwizjera" TVN pokazuje byłą premier Beatę Szydło i Antoniego Macierewicza w bardzo złym świetle. A w jeszcze gorszym – polskie służby specjalne, bo powinny one ostrzec polityków, żeby wiedzieli, komu podają rękę i z kim pozują do zdjęć. Wygląda na to, że oboje prominentni politycy PiS spotkali się z członkami grupy przestępczej. Ciężko będzie im to wytłumaczyć troską o Polskę.
– Olgierd - z tego, co mi wiadomo - jest niekwestionowanym liderem, jeżeli chodzi o grupy przestępcze w Trójmieście. Ma w sobie coś takiego, że potrafi dowodzić ludźmi, zbierać wokół siebie ludzi. Większość z nich poznawał w więzieniu, werbował na siłowniach, najchętniej, żeby byli duzi, wytatuowani i z przestępczością kryminalną – opowiadał dziennikarzom TVN jeden z byłych członków gangu, którego dotyczył reportaż.
Olgierd L. jest jednym z przywódców klubu motocyklowego "Bad Company". Do grupy należą między innymi recydywiści i neonaziści. Sam Olgierd L. zresztą też ma swoim koncie odsiadkę w więzieniu, Dziennikarze TVN i policjanci podejrzewają, że grupa zajmuje się wymuszeniami, sutenerstwem i handlem narkotykami.
Jeden z gdańskich policjantów stwierdził w reportażu, że Olgierd L. jest wyjątkowo niebezpieczny. – Posłuszeństwo wymusza, używając maczet i tasaków. Kiedy jego ludzie kogoś dopadali, zwykle kończył w szpitalu albo w śpiączce. Podejrzewaliśmy, że nawet siedząc w areszcie, zdołał kierować swoimi ludźmi – opowiada.
A jednak Olgierd L. i jego ludzie wkraczają na salony. W materiale mowa jest o jego wizytach w Sejmie. "Bez problemu wchodzi do Sejmu, ma kontakty z biznesem i światem polityki. W Gdańsku coraz więcej ludzi uważa go za nietykalnego" – opisuje TVN.
Mało tego – polityczne salony przychodzą do niego i jego bandy, konkretnie była premier Beata Szydło i były szef MON Antoni Macierewicz. Na zdjęciach i nagraniach wideo widać, jak oboje witają się z członkami grupy, rozmawiają, wymieniają uśmiechy i uściski rąk.
Powstaje pytanie, gdzie były służby, dlaczego nikt pani premier i wiceprezesowi PiS nie odradził spotkania z recydywistami i ludźmi podejrzanymi o poważne przestępstwa? Internauci pytają, czy to państwo funkcjonuje tylko teoretycznie, czy też może istnieje związek między władzą i mafią.
Podobne pytania padały zresztą w przypadku sprawy Banasia. Marian Banaś był ministrem finansów, teraz piastuje stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Służbom, które powinny prześwietlać kandydatów na ważne stanowiska, umknął fakt, że Banaś miał kamienicę w Krakowie, której nie wpisywał od lat do oświadczeń majątkowych.
Okazało się też, że szef NIK ma dziwne kontakty z ludźmi, którzy w wynajmowanej od niego kamienicy urządzili hotel z pokojami na godziny. Gdy nikt nie mógł się dodzwonić do Mariana Banasia, obwieszonymi złotymi łańcuchami umięśnionemu najemcy wystarczył jeden telefon, by zacząć rozmowę z jedną z najważniejszych osób w państwie.