Wydawało się, że PiS zyskało nieoczekiwanych sojuszników w walce o zniesienie limitu tzw. 30-krotności ZUS. Marcelina Zawisza zapowiadała, że Lewica może poprzeć rozwiązania godzące w niektórych przedsiębiorców i wolne zawody. Tymczasem, jak się okazuje, sprawa nie jest taka prosta, bo Lewica... sama do końca nie wie jeszcze, jak chce głosować.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Po tym jak Porozumienie Jarosława Gowina ogłosiło, że nie poprze przepisów o zniesieniu limitu tzw. 30-krotności ZUS, nieoczekiwane koło ratunkowe dla PiS miało być rzucone z Lewicy. Ta ma bowiem w Sejmie 49 posłów, a Porozumienie 18.
Tymczasem sprawa wyraźnie się skomplikowała. "Klub Lewicy w poważnym kłopocie ws. 30-krotnosci. Na razie klub nie może wypracować wspólnego stanowiska. PiS pięknie wbiło klin między różne środowiska. Niby klub wspólny, a zakulisowe rozmowy w podgrupach. Wiosna osobno, SLD osobno i Razem osobno. A to pierwszy projekt" – podał dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski.
"Demokratyczny, otwarty, transparentny, wybrany przez ludzi, klub parlamentarny podejmuje decyzję co zrobi w głosowaniu. Po czym tę decyzję ukrywa. Bo tak. To żart jest jakiś, prawda" – Konrad Piasecki poinformował z kolei, że klub Lewicy miał podjąć już decyzję, ale ją... ukrywa. Dziennikarz zapytał, czy to żart.
Wiemy, ale nie powiemy
Piasecki odniósł się do wieczornego stanowiska Lewicy o tym, że podjęto decyzję w sprawie głosowania, ale nie zdradzono szczegółów stanowiska.
O co chodzi z 30-krotnością ZUS
Projekt PiS zakłada likwidację od 2020 r. górnego limitu przychodu, od którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Autorzy projektu zakładają, że ma to przynieść dodatkowe 7,1 mld zł.