
Dla mnie najważniejsze jest teraz, żebym był szczęśliwy w końcu. To był progowy miesiąc, dużo się wydarzyło. Ale cieszy mnie myśl, że teraz wszystko w moich rękach. To fajna świadomość dla 40 latka. Będę szczęśliwy. Z Leośkiem i Honią. Będę dbał o siebie. Rzuciłem palenie, ostatniego papierosa zapaliłem 3 tygodnie temu, na plaży z dzieciakami. Ostatnio paliłem już dwie paczki dziennie, i nie jest tak, że nie chce mi się zapalić, ale zaraz myślę: no i co, zapalisz jednego, zaraz drugiego i już z Leośkiem nawet na longboardzie nie pojeździsz, bo zadyszka cię złapie przy sznurowaniu buta.
Pamiętam, że kiedy wiosną Magda była w szpitalu, poczułem, że muszę się zresetować. Poszedłem do "Regeneracji", no i jak to facet urżnąłem się piwkiem. Od razu jakaś życzliwa dusza doniosła na fejsie: "No ładnie! Żona w szpitalu, a on się bawi w "Regeneracji".
Przyznaje, że jest mu ciężko i czuje się samotny. Nie tak wyobrażał sobie swoje życie. Miał być "blask fleszy", a jest "rozwieszanie prania i robienie jajecznicy". Ale zawsze był, jak to określa, "kurem domowym". Bartek Prokopowicz cieszy się, że jego praca pozwala mu na spędzanie czasu z dziećmi.
Na początku myślałem, że Magda musi być strasznie wkurw***, że umarła. Na świat, na Boga, na to , że przegrała. Taki miała charakter. Magda nie za bardzo wierzyła, dopiero w ostatnich miesiącach zaczęła zwracać się ku Bogu, dziękować, a nie tylko obwiniać i oskarżać. To mnie napawa optymizmem.
Przyznaje, że przez chorobę Magdy różnie im się w życiu układało. Niejednokrotnie nazwała go "sk***synem czy wyrzuciła z domu.
Magda często powtarzała swoim podopiecznym, żeby żyć tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim… Tylko mnie to tak wkur***: bo czemu, Madzia, nie było tak u nas?! To mnie najbardziej boli. Bywało naprawdę źle.
Teraz ze łzami w oczach opowiada, że nie chce cofnąć czasu, chce żyć i być szczęśliwym. Bartek Prokopowicz przyznaje, że być może Magda dała mu szansę na zmianę, by otworzyć się na ludzi, nie być "arogantem".