
Wegetariański burger w Macu? Whopper bez wołowiny? Jeszcze kilka lat temu to było nie do pomyślenia. Roślinożercy, którzy chcieli coś na szybko przekąsić na mieście, byli zwykle skazywani na falafele w barach z kebabem. Tymczasem od kilku dni możemy wszamać bezmięsne burgery w dwóch popularnych sieciach. Nie są bez wad, ale to prawdziwy przełom.
Kiedy Burger King ogłosił tę nowinkę w swojej ofercie, weganie i wegetarianie ucieszyli się. Zrozumieli, że faktycznie społeczna presja ma sens i nawet tak duże korporacje z wieloletnią, typowo mięsną tradycją przełamują się i wprowadzają roślinne kanapki, by każdy znalazł coś dla siebie. Niestety to nie do końca prawda. I wywołało to burzę w sieci. Co prawda Burger King nie reklamował Rebela jako wegetariańskiego, ale ludzie poczuli się oszukani.
Burgery roślinne wszelkiej maści (z soi, ciecierzycy, fasoli etc.) u mięsożerowców wywołują uśmiech politowania, ale nie trzeba być radykalnym weganinem, by ich nie polubić. Przede wszystkim można się nimi najeść i czuć pewną lekkość bez uczucia senności, którego nie doświadczymy po ociekającym tłuszczem kotlecie z krowy. Jak wypadła zatem sezonowa kanapka Drwala w wersji wege?
