Symbol prawobrzeżnej Warszawy, kultowy budynek, ale też szkaradny pawilon i PRL-owski koszmarek. Universam Grochów od lat budzi kontrowersje. Wczoraj pojawiła się informacja, że budynek zostanie przeznaczony do rozbiórki. W internecie zawrzało. Jedni rozpaczają, mówiąc że to zamach na nostalgię, inni racjonalizują i szczerze przyznają, że Universam jest po prostu brzydki. Architektura sentymentalna – chronić czy burzyć?
– Universam to typowy przykład architektury z przełomu lat 60. i 70. – mówi Grzegorz Mika, architekt i varsavianista – Nie jest on szczytem możliwości konstrukcyjnych. Jest to raczej typowe osiedlowe centrum handlowe, których w Polsce wciąż jeszcze jest wiele. Pod względem estetycznym nie jest on tak wybitny jak Supersam. To raczej prosta i dość siermiężna konstrukcja. Jego walorem jest raczej funkcja, jaką spełnia wobec mieszkańców – dodaje architekt.
Rzeczywiście słuchając obrońców Universamu najczęściej pojawia się argument socjalny. Mieszkańcom najbardziej żal sklepu, mieszczącego się w budynku dancingu, restauracji i otaczającego go bazarku. W końcu Universam to miejsce, które ożywiało Grochów. Wokół budynku od bladego światu rozstawiały się stragany, wieczorami na murkach popijali piwo „lokali panowie”, a za dnia przy nieczynnej fontannie bawiły się dzieci. Czy jest to jednak wystarczający powód, żeby budynek zachować?
– Wszystko zależy od tego jak postrzegamy architekturę – tłumaczy mi Jan Strumiłło, architekt. – Dla mnie to przede wszystkim kształty, kolory, forma, dlatego Universam nie ma dla mnie większej wartości. Nie oszukujmy się. To jest dość obskurny, szary, barako-blok, któremu daleko do Supersamu, pawilonu Chemia albo innych perełek. Dla niektórych innych jednak architektury nie da się oddzielić od jej zaplecza socjalnego.
Z tego punktu widzenia duży supermarket i bazar z lokalnymi produktami to rzecz bezcenna. W końcu pracuje tam wielu ludzi, którzy po zburzeniu budynku najzwyczajniej stracą pracę. Zniknie też z mapy miasta punkt, który skupiał mieszkańców Grochowa. Mam jednak wrażenie, że nie byłoby takiego żalu za Universamem, gdybyśmy mieli pewność, że na jego miejscu powstanie coś sensownego i pięknego. Nie znam dokładnie planów inwestycyjnych, ale patrząc po okolicy raczej to nie nastąpi – dodaje Strumiłło.
Sprawa Universamu rozpoczyna ważną dyskusję o architekturze emocjonalnej, która wciąż nie została do końca odbyta. Przykład Grochowa to jedna rzecz, ale budynków, które wywołują w nas sentymenty jest przecież znacznie więcej. Chociażby domki fińskie, o których ostatnio dużo mówi się w mediach, czy Pałac Kultury, który zanim został wpisany w rejestr zabytków, budził wiele kontrowersji. Na ile można pozwolić sobie z racji sentymentu? Czy każda, nawet największa szkarada, która wywołuje w nas nostalgię powinna zostać zachowana? Czy powinno wpisywać się PRL-owską architekturę do rejestru zabytków? Pytania mnożą się, tym bardziej kiedy na wokandzie jest budynek tak trudny, jak Universam.
– Myślę, że trzeba podchodzić do tego ze zdrowym rozsądkiem – tłumaczy mi Strumiłło. – Architektura PRL-u, często pięknie zaprojektowana, niestety w większości zbudowana jest fatalnie i głównie z niskiej jakości materiałów. Inny problem z tymi budynkami jest taki, że zdolni ludzie projektowali piękne rzeczy, ale ustawiane one były w funkcjonalistycznym układzie, który jest z gruntu zły, bo neguje przeszłość i kontekst. Chociażby nieszczęsny Supersam – na jego miejscu już przed wojną planowano wieżowiec.
Niewygodna prawda jest taka, że oprócz socjalnych i estetycznych pobudek dla których Warszawę odbudowano z luźno rozrzuconych klocków, istniały również względy strategiczne. Komuniści nie chcieli mieć spójnego burżuazyjnego miasta, siedliska inteligencji i oporu, ogniska powstań – zamiast tego woleli od końca do końca lekkie, przewiewne przedmieście robotnicze, które łatwo przejechać czołgami. Moim zdaniem w Warszawie wypadałoby najpierw zająć się praskimi kamienicami, a dopiero potem chuchać na spuściznę PRL – przekonuje architekt.
Problemem są jednak nie tylko plany urbanistyczne z przeszłości, ale też fakt, że miasto najzwyczajniej w świecie zmienia się i rozrasta. – Tkanka miejska przeobraża się w bardzo szybkim tempie i niektóre elementy po prostu przestają do niej pasować. Zanim jednak usuniemy je warto zastanowić się czy są one unikatowe, czy masowe. Dla perełki architektonicznej warto trochę „nagiąć” plany – mówi mi Mika. Czy Universam to taki przykład? Zdania są podzielone. Jedni uważają, że burzenie jest szalenie nieekonomiczne, więc budynek lepiej wyczyścić i naprawić. Inni na jego miejscu chcieliby zobaczyć wygodniejszy sklep, a nie apartamentowiec. Trudno zadowolić wszystkich. Na dyskusje mamy jeszcze trochę czasu. Podobno budynek zostanie rozebrany najwcześniej za dwa lata.