Marian Banaś na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej tłumaczył się ze sprawy wynajmu kamienicy. – Nigdy nie sprzeniewierzyłem się obowiązkom wynikającym z mojej służby publicznej. Na takie szkalowanie mojego dobrego imienia będę zdecydowanie reagował – mówił szef NIK. Zapewnił, że dzierżawca jego kamienicy "nie budził jego żadnych obaw".
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– W Krakowie jest wiele hoteli na godziny. Po to by odpocząć w podróży. Sugerowanie, że próbowałem dokonać optymalizacji podatkowej jest kłamstwem – mówił szef NIK przed sejmową komisją. Publikacje medialne na swój temat nazwał manipulacjami i nadużyciami, tak samo jak te opisujące, że miał być patronem ludzi związanych z Ministerstwem Finansów.
– Dziennikarz Bertold Kittel ukrytą kamerą nagrał wymianę zdań przez telefon. Nie miałem wpływu na to, że dzierżawca kamienicy dał numer telefonu swojemu ojczymowi. Gdy zorientowałem się, ze rozmawiam z kimś innym niż dzierżawca kamienicy, natychmiast przerwałem połączenie – tłumaczył przed sejmową komisją Marian Banaś.
– Nie miałem wpływu na to, komu dzierżawca kamienicy udostępnił numer telefonu. Ze spokojem czekam na wyjaśnienie tej sprawy – kontynuował.
Po oświadczeniu Mariana Banasia przewodniczący komisji Wojciech Szarama z PiS natychmiast przerwał posiedzenie, uniemożliwiając zadanie jakichkolwiek pytań politykom opozycji i dziennikarzom. A prezes Banaś opuścił komisję, traktując przedstawicieli mediów dokładnie tak, jak tuż przed nią, gdy nie odpowiedział na żadne zadane pytanie.