
W czwartek w Sejmie Marian Banaś nie przyznał się do żadnych nieprawidłowości związanych z wynajmem kamienicy w Krakowie, gdzie działał hotel na godziny, który nie wystawiał paragonów. Mało tego, próbował przekonywać, że... odpoczywali tam strudzeni turyści. To tłumaczenie zostało wyśmiane nawet przez publicystów bliskich Prawu i Sprawiedliwości.
REKLAMA
To, że po oświadczeniu Mariana Banasia natychmiast przerwano sejmową Komisję Kontroli Państwowej, to tylko jeden problem, pokazujący stan demokracji pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Marian Banaś nie odpowiedział na żadne pytanie przedstawicieli mediów ani polityków opozycji.
W Krakowie istnieje wiele hoteli wynajmujących pokoje na godziny, aby odpocząć po podróży albo przygotować się do konferencji...
Inny temat to kuriozalna treść oświadczenia człowieka, którego PiS uczyniło szefem NIK. – W Krakowie istnieje wiele hoteli wynajmujących pokoje na godziny, aby odpocząć po podróży albo przygotować się do konferencji – tak, nie przesłyszeliśmy się. Marian Banaś naprawdę to powiedział. Słowa te zdumiały nawet Marcina Makowskiego z "Do Rzeczy", czyli tygodnika bliskiego "dobrej zmianie". "Zaraz padnę" – skomentował dziennikarz na Twitterze.
O tym, co naprawdę działo się w kamienicy Banasia media informowały wielokrotnie. Poprzestańmy na tylko jednym przykładzie, relacji sąsiadów. . – Jęki było słychać na całą ulicę. (…) Oni w tym hotelu często nawet okien nie zasłaniali. Wszystko było widać (…) Napakowani faceci z panienkami w kusych szortach. Taka głównie klientela – mówili rozmówcy "GW".
