Kupić czy wynająć? Większość Polaków nie ma wątpliwości. Mieszkania kupujemy obsesyjnie, jak tylko załapiemy się na etat albo odłożymy trochę gotówki. Byle mieć własny kąt, choćby 20 metrów na Białołęce na kredyt, który będziemy musieli spłacać całe życie. To co u nas jest normą, na Zachodzie dziwi. Posiadanie – relikt PRLu czy potrzeba stabilizacji w trudnych czasach?
Socjolog Mirosław Pęczak nie ma wątpliwości. – Kupujemy mieszkania, bo kojarzą nam się ze stabilizacją. Rzeczywistość jest niestabilna, więc oparcia poszukujemy w posiadaniu, które daje poczucie komfortu. – tłumaczy socjolog. Potwierdzeniem dla tej tezy mogą być badania wykonane przez Eurostat, które donoszą, że tylko 2,5 procent Polaków decyduje się na wynajem. Na tle naszych zachodnich sąsiadów wypadamy dość marnie, chociażby w Niemczech, w wynajętych mieszkaniach żyje ponad połowa społeczeństwa. Dlaczego Polacy wolą kupić, mimo że często ich na to nie stać?
Dzierżawca gorszy niż dziedzic
– Myślę, że przyczyna tkwi w pewnym sensie w naszej mentalności – odpowiada mi Pęczak. – Polacy to naród mało mobilny i zdecydowanie konserwatywny. Wynajem kojarzy nam się z prowizorką, ze stanem przejściowym, a to nie leży w naszej naturze. Wbrew pozorom mamy duży problem z wolnością i niechętnie wybieramy sytuacje, które nam ją dają – dodaje socjolog. Czyżby były to reperkusje PRL-u? W końcu przez lata uczono nas życia, w którym własność osobista była na ostatnim miejscu, może więc kiedy wreszcie posiadanie stało się możliwe, to nie możemy się oprzeć i kupujemy dla samego kupowania?
– Zaplecze kulturowe na pewno ma znaczenie, ale nie mieszałbym w to PRL-u – tłumaczy mi socjolog. – Myślę, że raczej jest to dziedzictwo kultury chłopskiej, która stawiała własność prywatną ponad wszystko. To poczucie wybija się nawet w naszej literaturze, gdzie dzierżawca jest zwykle kimś nieautentycznym, budzącym niechęć, za to dziedzic kimś ważnym, komu należał się szacunek. Takie rzeczy w nas zostają – dodaje Pęczak.
Jedna rzecz to zakorzenione w kulturze stereotypy, a inna mity, które urosły wokół wynajmu. Kogokolwiek by nie spytać, wszyscy zgodnie przyznają, że wynajem się nie opłaca. Czy rzeczywiście można tak jednoznacznie ocenić tę sytuację? – Zdecydowanie nie – odpowiada mi Bartosz Turek z Home Broker. – Wszystko zależy od tego, gdzie chcemy mieszkanie wynająć, jakie ma ono być i ile czasu chcemy w nim mieszkać. Ogólnie rzecz biorąc koszt wynajmu jest niższy niż raty kredytu i czynsz. Z tym, że kupując mieszkanie budujemy majątek. Pieniądze, które zaoszczędzamy wynajmując, w efekcie okazują się niższe od tych, które zyskujemy poprzez posiadanie własności.
Sytuacja wygląda nieco inaczej, kiedy nie wiemy, jak długo będziemy mieszkać w danym mieście. Jeżeli jest to rok, czy dwa lata, to zdecydowanie bardziej opłaca się wynająć. Na dłuższą metę jednak polecałbym kupno. Koszty wynajmu zmieniają się z roku na rok, i raczej rosną, natomiast nasz kredyt jest stałą kwotą – mówi Turek.
Pieniądze to jedna sprawa, ale rozważając wynajem warto też wziąć pod uwagę inne aspekty. Wynajem daje nam wolność, którą trudno osiągnąć przy kupionym mieszkaniu. Nie jesteśmy uwiązani kredytem, więc łatwiej podejmujemy trudne, życiowe decyzje. Jesteśmy też bardziej mobilni. W zależności od potrzeb możemy mieszkać w zacisznej, albo centralnej części miasta. Możemy dzielić z kimś dom, albo być zupełnie samemu. Taki model świetnie sprawdza się chociażby we wspominanych Niemczech, gdzie jeden dach dzielą często nie tylko studenci, ale też ludzie dojrzali. W końcu wspólne mieszkanie jest po prostu bardziej opłacalne pod względem ekonomicznym. W Polsce jednak wciąż kojarzy się ze studenckim, przejściowym życiem i raczej nie mieści się nikomu w głowie, żeby żyć przez lata.
– Problem ten wynika z braku zaufania – mówi Mirosław Pęczak. – Jesteśmy społeczeństwem zamkniętym, które ma problemy z kooperacją. Wszędzie węszymy spisek, chociażby zakładając, że jeżeli ktoś jest bogaty, to na pewno dlatego, że coś ukradł. Tą cechę wzmagają niestabilne czasy, w których przyszło nam żyć. To typowe, że jeżeli w naszym otoczeniu coś się dzieje, to zaczynamy budować wokół siebie twierdzę. Zamknięte osiedla, które wyrastają jak grzyby po deszczu są tego świetnym przykładem – dodaje socjolog.
Czy jest szansa żeby kiedyś sytuacja się zmieniła? Socjolog i finansista nie mają złudzeń, że jedną z głównych przyczyn tej sytuacji jest kryzys. Kiedy poczujemy się pewniej, wzrosną nasze zarobki i zmieni się sytuacja na rynku, to wszystko się zmieni. Pytanie tylko, czy będzie to prędzej czy później...