Pierwszy program Photoshop został wydany w 1990 roku. Kolejne jego wersje pozwalały na zmianę właściwie wszystkiego. Obecnie można w nim osiągnąć praktycznie każdy efekt: usunąć krostę, wygładzić zmarszczki, zmienić kolor oczu, a w skrajnych przypadkach pozbyć się zbędnej nogi czy ręki niepasującej do kompozycji. Znamy takie wpadki z pierwszych stron magazynów.
Historia manipulacji zdjęciami jest jednak o wiele, wiele dłuższa i sięga praktycznie początków fotografii. Czarno białe zdjęcia były malowane, dzięki tej technice uzyskiwano kolor. Fotografie podlegały też retuszowi ołówkowemu, który wzmacniał kontrast i pozwalał uwidocznić pożądane elementy.
W nowojorskim Metropolitan Museum of Art od 11 października będzie można oglądać wystawę poświęconą manipulacji zdjęciami sprzed czasów Photoshopa. Zdjęcia na niej zaprezentowane będą miały charakter humorystyczny i ironiczny - taki też bardzo często był wydźwięk retro fotomontaży. Nienaturalnej wielkości przedmioty, zaskakujące scenerie były wielokrotnie powielane na pocztówkach i plakatach.
Znikający ludzie, lot na Księżyc i głowa prezydenta
Przykładów takich manipulacji ze stalinowskiej Rosji jest tak dużo, że wszystkie zostały zebrane w specjalistycznym albumie „The Commissar Vanisher”. CZYTAJ WIĘCEJ
Najbardziej znaną manipulacją zdjęciem jest historia z 1920 roku, na którym Stalin przemawia do tłumu mając po prawicy Lwa Trockiego. Gdy ten popadł w niełaskę, a ostatecznie został zamordowany na zlecenie wodza Rosji zdjęcie zostało poddane obróbce, w wyniku której Stalin pozostał sam, bez martwego rywala. Rzeczywistość została naprawiona w fotograficznej ciemni, a Trocki przymusem zniknął z powierzchni świata.
Innym legendarnym przykładem jest pamiętne zdjęcie z Księżyca, na którym niedawno zmarły Neil Armstrong uśmiecha się do obiektywu. Wielokrotnie podważano prawdziwość fotografii – zarzuty zostały zawarte w książce Billiego Kaysinga „Nigdy nie byliśmy na księżycu”. Co ciekawe, zwolennicy teorii, przedstawionej w publikacji, wysnuwają całkiem racjonalne argumenty: na zdjęciu widać powiewającą dumnie amerykańską flagę podczas gdy na naturalnym satelicie nie ma atmosfery i nie byłoby to możliwe, a sama postać astronauty rzuca cień, co również wydaje się być dziwne, biorąc pod uwagę, że światło padało tylko ze Słońca, więc jego załamania nie były realne.
Czy fotograf żyje jak pączek w maśle, czy może na płacy minimalnej? Dowiedz się.
Nawet jeden z popularniejszych portretów przedstawiających Abrahama Lincolna jest zwykłą manipulacją. Dramatyczny i podniosły wydźwięk zdjęcia Lincoln zawdzięcza Johnowi Calhoun, politykowi z południa. Do fotografii została doklejona jedynie głowa prezydenta Stanów Zjednoczonych. Efekt został osiągnięty, zdjęcie do dziś cieszy się niezwykłą popularnością.
Dyskretny retuszer i nieświadome społeczeństwo
– Kiedyś retuszer był osobny zawodem – mówi Dominik Papaj, fotograf. – Retuszerzy byli obciążeni tajemnicą, musieli wykazywać się dużym profesjonalizmem, by ich manipulacje wyglądały wiarygodnie – mówi Papaj. – Społeczeństwo nie miało takiego dostępu do informacji jak teraz, przez co nie było świadome, że ogląda propagandowe obrazki – dodaje.
Retusz zwykle nakładało się na negatywie. Pożądane partie obrazu były wydrapywane, a zmiany nanoszone tuszem. Pamiętając, że negatyw jest odwróceniem kolorów wprowadzając zmiany na twarzy, przykładowo wygładzając zmarszczki, nanosiło się ołówkiem zmiany, które po wywołaniu rozjaśniały twarz osoby na zdjęciu.
Polski fotograf na wystawie obok największych nazwisk światowej fotografii. Sprawdź.
– To były bardzo częste praktyki – mówi Papaj. – Tak jak ludzie żyjący wcześniej prosili malarzy by umniejszyli ich wady fizyczne, tak ludzie w XX wieku prosili retuszerów o usunięcie wspomnianych zmarszczek, pieprzyka czy siwizny.
Propagandowe wydania gazet lubiły korzystać z tej formy manipulacji, często jednak uzasadnionej. – Bywało, że fotografując okręt domalowywano działa czy kominy, by zmylić wroga, by ten nie był świadom jak w rzeczywistości wygląda przykładowy statek – komentuje fotograf.
Fotograf zauważa jeszcze jedną ciekawą rzecz. – Kiedyś ludziom zależało, by zdjęcia były czyste i gładkie, dziś aplikacje na smartfony proponują coś zupełnie innego, a i sami zapaleńcy zajmujący się fotografią analogową wielokrotnie proszą przy wywołaniu o pozostawienie wszelkich niedoskonałości – mówi. W końcu wszystko można zmienić na własnym komputerze.