Monika Olejnik
Monika Olejnik Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Reklama.
O odrzuceniu wniosku o powołanie komisji śledczej zdecydowały głosy parlamentarzystów PSL, którzy długo się zastanawiali, czy poprzeć pomysł wszystkich partii opozycyjnych czy może stanąć po stronie koalicjanta. Za odrzuceniem projektu PiS głosowało 235 posłów; przeciwnych było 220; nie było głosów wstrzymujących się. – Komisja śledcza nie, dlatego, że rozpocznie się taniec polityczny. A sprawozdanie będziemy mieli za pół roku lub rok, kiedy już wszyscy zapomną, o co w tej sprawie chodziło – mówił Janusz Piechociński, poseł Ludowców.

Czytaj też: Antoni Macierewicz z IPadem w Sejmie: Zamieni się pan w Donalda T.
Joachim Brudziński w reakcji na deklarację PSL nazwał tę partię "sprzedajną". – Każdy, kto podniesie rękę przeciw tej komisji, jest przeciwny wyjaśnieniu tej afery – stwierdził.
Dziś, na łamach "Gazety Wyborczej", za powołaniem komisji śledczej ws. Amber Gold opowiada się Monika Olejnik. Jak pisze, to dlatego, że "ani Rzeczpospolita Kaczyńskiego, ani Rzeczpospolita Tuska się nie sprawdza".
Jarosław Kaczyński
prezes PiS

Odrzucenie przez PO i PSL projektu uchwały ws. powołania komisji śledczej ds. Amber Gold to przekonywujący dowód, że w koalicji rządowej, ale tak naprawę w Platformie sprawa ta budzi paniczny strach.


Monika Olejnik nie wierzy, że aresztowanie Marcina P., szefa Amber Gold, w dzień sejmowej debaty, było przypadkowe. "Hasał bezkarnie przez wiele lat, aż tu w przeddzień debaty sejmowej nad Amber Gold dowiadujemy się, że prokuratura złożyła wniosek o jego areszt. A w trakcie debaty sąd się z tym zgodził. Nie wygląda to dobrze" – pisze Olejnik.
Zdaniem dziennikarki przed komisją śledczą powinien stanąć Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, a obecnie lider Solidarnej Polski. "Był kowbojem sprawiedliwości, a nie zauważył spraw Marcina P., które za jego czasów były kilka razy umarzane" – zwraca uwagę Olejnik.
Cały felieton Olejnik w "Gazecie Wyborczej"