Olga Tokarczuk odbierze literacką Nagrodę Nobla za 2018 rok dopiero we wtorek 10 grudnia, ale od kilku dni już przebywa w Sztokholmie. Wzięła udział w Tygodniu Noblowskim, w ramach którego w sobotę wygłosiła płomienny wykład. Warto zauważyć, że mówiła w języku polskim.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Zakres tematów poruszonych przez Tokarczuk był niezwykle szeroki, a styl i język jej wypowiedzi, jak na noblistkę przystało, przepiękny. Mówiła o roli literatury, Bogu, fizyce, zmianach klimatycznych i generalnie - o naturze współczesnego świata. O czym jeszcze?
O fake newsach
Olga Tokarczuk skrytykowała m.in. kierunek, w którym rozwija się Internet. Wynalazek miał z założenia dawać nieograniczony dostęp do wiedzy i informacji, ale sprawy potoczyły się nieco inaczej.
– Na dodatek Internet, poddany zupełnie bez refleksji procesom rynkowym i oddany graczom-monopolistom, steruje gigantycznymi ilościami danych, które wykorzystywane są całkiem nie "pansoficznie", ku szerokiemu dostępowi do wiedzy, ale przeciwnie, służąc przede wszystkim programowaniu zachowań użytkowników, czego dowiedzieliśmy się po aferze Cambridge Analytica – mówiła polska noblistka.
– Także badania politologów przeczą niestety intuicjom Jana Amosa Komenskiego, opartych na przekonaniu, że im więcej powszechnie dostępnej wiedzy o świecie, tym politycy bardziej posługują się 10 rozsądkiem i podejmują rozważne decyzje. Wygląda na to, że wocale nie jest to taka prosta sprawa. Wiedza może przytłaczać, a jej skomplikowanie i niejednoznaczność, powoduje powstawanie rożnego rodzaju mechanizmów obronnych – od zaprzeczenia i wyparcia, aż po ucieczkę w proste zasady myślenia upraszczającego, ideologicznego, partyjnego – kontynuowała autorka "Biegunów".
O podziałach w społeczeństwie
W swoim przemówieniu zwróciła też uwagę na sztuczne podziały społeczeństwa. – Od jakiegoś momentu w swoim życiu zaczynamy widzieć świat we fragmentach, wszystko osobno, w kawałkach odległych od siebie niczym galaktyki, a rzeczywistość, w jakiej żyjemy w tym nas upewnia: lekarze leczą nas według specjalności, podatki nie mają związku z odśnieżaniem drogi, którą jeździmy do pracy, obiad nijak się ma do wielkich ferm hodowlanych, a nowa bluzka do obskurnych fabryk gdzieś w Azji. Wszystko jest od siebie oddzielone, żyje osobno, bez związku – zauważyła.
– Żeby łatwiej nam było to znieść dostajemy numery, identyfikatory, karty, toporne plastikowe tożsamości, które próbują nas zredukować do użytkowania jakiejś jednej cząstki tej całości, którą przestaliśmy już dostrzegać – przyznała Tokarczuk w Sztokholmie.
O istocie literatury
Barwnie opisała też zjawisko czułości, na bazie którego jest oparta literatura. – To jest podstawowy psychologiczny mechanizm powieści – stwierdziła. Zresztą, cały jej wygłoszony esej został zatytułowany jako "Czuły narrator".
– Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości. To ten jej rodzaj, który nie pojawia się w pismach ani w ewangeliach, nikt na nią nie przysięga, nikt się nie powołuje. Nie ma swoich emblematów ani symboli, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości. Pojawia się tam, gdzie z uwagą i skupieniem zaglądamy w drugi byt, w to, co nie jest "ja" – mówiła Polka.
– Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawiającą się na naszych oczach jednością, a my jego –jednocześnie małą i potężną - częścią – powiedziała na koniec.
Pełny zapis niezwykłego przemówienia Olgi Tokarczuk znajdziecie pod tym linkiem.
Przypomnijmy, że w czasie piątkowej konferencji w Sztokholmie, Olga Tokarczuk powiedziała, że mogła "troszeczkę" wpłynąć na wynik wyborów w Polsce. Tymczasem nasza krajowa telewizja nie przewidziała w swojej ramówce transmisji z ceremonii wręczenia prestiżowej nagrody. Redakcja "Newsweeka" przygotowała apel do władz TVP w tej sprawie. Nie musimy chyba dodawać, że i powyższe wystąpienie niestety nie znalazło się na antenie polskiej telewizji.
Zamiast usłyszeć harmonię świata, usłyszeliśmy kakofonię dźwięków, szum nie do zniesienia, w którym rozpaczliwie próbujemy dosłuchać się jakiejś najcichszej melodii, najsłabszego chociaż rytmu. Parafraza szekspirowskiego cytatu jak nigdy pasuje dzisiaj do tej kakofonicznej rzeczywistości: Internet to coraz częściej opowieść idioty pełna wściekłości i wrzasku.
Kategoria fake newsów i fake upów stawia nowe pytania o to, czym jest fikcja. Czytelnicy, którzy wiele razy dali się oszukać, zdezinformować czy wyprowadzić w pole, nabierają powoli specyficznej nerwicowej idiosynkrazji. Reakcją na takie zmęczenie fikcją może być ogromny sukces literatury non-fiction, która w tym wielkim chaosie informacyjnym krzyczy ponad naszymi głowami: „Opowiadam wam prawdę, tylko prawdę”. „Moja opowieść oparta jest na faktach!”.
Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami, zniewoleni niezrozumiałym fatum, poczuciem bycia igraszką wielkich sił historii czy przypadku. Nasza duchowość zanika albo staje się powierzchowna i rytualna. Albo po prostu stajemy się wyznawcami prostych sił – fizycznych, społecznych, ekonomicznych, które poruszają nami jakbyśmy byli zombie. I w takim świecie rzeczywiście jesteśmy zombie.
Czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny.