Zbliżają się Święta, ale pogoda w grudniu wciąż mało zimowo-świąteczna. W ostatnich dniach temperatura za oknem sięgała kilkunastu stopniu powyżej zera. Dlaczego tak się dzieje i czy jest szansa na śnieg? – Zawsze jest. Do tej pory jeszcze nie było zimy, w której nie byłoby śniegu – tłumaczy nam zawiłości pogodowe prof. dr hab. Tadeusz Niedźwiedź z Katedry Klimatologii Uniwersytetu Śląskiego.
Jest pan zaskoczony, gdy w grudniu jest 10-12 stopni C na termometrach?
Nie jestem. Dość często zdarzały się takie temperatury. Zdarzało się i prawie 20 stopni.
W grudniu? W Polsce?
Tak było. W Krakowie 5 grudnia 1961 roku zanotowano 18,8 st. C. 22 lutego 1966 roku w Tarnowie też było 19,6 st. C. Ale było i – 30, a 10 lutego 1929 roku nawet – 40 stopni C.
Tylko w ostatnich czasach, po 1989 roku, – 30 to już rzadkość. Ostatnie tak niskie temperatury (-35 stopni) wystąpiły w Suwałkach 30 stycznia 1987 r. Ale temperatury ok. 10 stopni w zimie się zdarzają.
I co roku w Święta nie ma śniegu, na który tak czekamy.
To efekt ocieplenia klimatu. Tak się złożyło, że po roku 1988 zim ciepłych mamy dużo więcej niż zim chłodnych. Tylko 2 zimy 1995/96 i 2002/03 były o ponad 3 stopnie chłodniejsze od przeciętnej. Ale w szczegółach mogą być bardzo duże zróżnicowania.
W tym roku przynajmniej pierwsza połowa grudnia była wyjątkowo ciepła. Mamy winić ocieplenie klimatu?
Mniej więcej od 1988 roku obserwujemy bardzo znaczące ocieplenie klimatu w wielu miejscach. Z tym, że ono nie odbywa się jednocześnie wszędzie. W skali globalnej wychodzi średnia, która pokazuje, że ocieplenie jest bardzo widoczne (średnia roczna temperatura wzrosła o ok. 1,5 stopnia).
Na przykład w tej chwili w Stanach Zjednoczonych bardzo się oziębiło, jest bardzo zimny grudzień. U nas, w Europie, jest bardzo ciepło. A na Syberii zachodniej znów jest bardzo zimno. Ale w grudniu innego roku rozkładało się to zupełnie inaczej.
Ocieplenie ma wpływ, ale szczegóły zależą od cyrkulacji atmosfery. Od tego, jak ułożą się ośrodki baryczne, wyże i niże, co jest ważne zwłaszcza w strefie umiarkowanej. W strefach podzwrotnikowych czy równikowej te cykle są mniej więcej wyrównane, regularne i dlatego prognozy są dużo łatwiejsze. Choć też nie zawsze.
Natomiast u nas, mimo pewnej regularności, jest dość duży chaos. W grudniu zdarzają się i gwałtowne ocieplenia, i gwałtowne ochłodzenia. Na przykład w Płocku temperatura gwałtownie spadła od +8 stopni 6 stycznia 1982 r. do –20 st w dniu następnym! Wszystko zależy od tego, jak cyrkulacją atmosfery posterują ośrodki baryczne.
Czyli ocieplenie plus kwestia przypadku.
Tak można powiedzieć. Oczywiście w tej chwili częściej mamy do czynienia z zimami ciepłymi, bez pokrywy śnieżnej. W ostatnich 20 latach surowe zimy były może ze dwie. Proporcje się zmieniły. Przedtem było tych zim więcej. Ostatnia bardzo mroźna zima z temperaturą średnią prawie o 7 stopni niższą od przeciętnej wystąpiła w roku 1961/1963. Natomiast do najcieplejszych należy zaliczyć zimy 1989/90 i 2006/07 (o ponad 3 st. cieplejsze od przeciętnej).
Ale klimat nie ociepla się tak, że wszędzie na całym świecie tak samo podnosi się temperatura. Atmosfera jest olbrzymia. Proszę sprawdzić, ile milionów kilometrów kwadratowych ma kula ziemska. Tam wszystko się kłębi i miesza, jest cyrkulacja. Nie ma super ścisłych reguł, że wszystko odbywa się jednocześnie i wszędzie.
Ludziom się wydaje, że jak klimat się ociepla, to wszędzie i natychmiast. Nie. Konkretna pogoda w danym dniu i miejscu zależy od aktualnej sytuacji synoptycznej. Od wirów powietrznych, które generowane są przez niże i wyże baryczne.
Jak sytuacja wygląda teraz?
W ostatnich dniach mieliśmy napływ powietrza polarno-morskiego ciepłego od strony Wysp Kanaryjskich, z północnej Sahary. I to bardzo daleko, bo aż do środka Bałtyku, po Helsinki, prawie po Petersburg. To powoduje, że jest ciepło.
Od tego to zależy. Jak przyjdzie takie powietrze, będziemy mieli ciepło nawet do 10 i więcej stopni. Ale jeśli sytuacja synoptyczna się zmieni i powstanie silny wyż nad Skandynawią lub Rosją i sprowadzi powietrze z kontynentu, z Europy Wschodniej, Azji czy z Arktyki, to będziemy mieli duże mrozy.
Słyszałam opinię, że to przez Australię, gdzie teraz są rekordy ciepła, mamy taki ciepły grudzień.
W Australii jest w tym roku wyjątkowo gorący początek lata, ale absolutnie nie ma to żadnego wpływu na pogodę w Polsce. U nas też były rekordy ciepła i chłody, tak samo bywają w innych krajach.
Możemy powiedzieć, że pogoda zwariowała? Wielu z nas tak uważa.
Nie można się tak wyrażać. Pogoda zawsze taka była. Pogoda zmienną jest, zawsze się tak mówiło. Oczywiście ocieplenie jest wynikiem pewnych układów tej pogody. Ale zmienność zawsze była wielka i będzie wielka. Być może nawet jeszcze się zwiększy wskutek ocieplenia, bo mogą pojawić się większe kontrasty miedzy Arktyką a szerokościami podzwrotnikowymi, między oceanem a lądem, między górami a nizinami.
W kronikach można przeczytać, że kiedyś była taka surowa zima, że jak się wylało szklankę wody to natychmiast zamarzało. Na Litwie można przeczytać, że kiedyś był taki luty, że ludzie orali na polach, kwiaty zakwitły.
Pogoda zawsze była bardzo zmienna. Ale jej zmienność zawsze jest większa w zimie niż w lecie. W zimie mogą być bardzo duże wahania temperatury.
Jest szansa, że doczekamy się śniegu?
Zawsze jest. Do tej pory jeszcze nie było zimy, w której nie byłoby śniegu. Była jedna w latach 70., gdzie koło Słubic na Odrą, były tylko cztery czy pięć dni z pokrywą śnieżną. Ale mimo, że śniegu jest coraz mniej, i coraz krótsze są okresy z pokrywą śnieżną, zwłaszcza na nizinach, to do tej pory nie było w Polsce zimy bez śniegu.
Jeśli zdarzyłoby się to tej zimy, byłaby to pierwsza zima bez pokrywy śnieżnej. Pierwszy fenomen związany z ociepleniem klimatu. Ale mamy dopiero początek zimy.
Oczywiście to wszystko jest zróżnicowane i czasowo i przestrzennie. Są ogromne różnice między Polską zachodnią i wschodnią, północą i południem.
W 1963 roku była taka zima, że pokrywa śnieżna sięgała 80-90 cm. Gdyby teraz taka przyszła, to nie wiem, jak służby miejskie by sobie poradziły, przy tak rozwiniętej komunikacji samochodowej. Wtedy samochodów było mało.
Pamiętam, że w Krakowie ciężarówki wywoziły śnieg i wrzucały do Wisły, żeby oczyścić ulice.
Wielu by marzyło dziś o takiej zimie…
Może będzie. Wszystko jest możliwe. Mimo generalnego ocieplenia warunki cyrkulacyjne czasem mogą nam spłatać figla. Może się tak ułożyć, że nagle pojawi się taki układ cyrkulacji atmosfery, który spowoduje duże opady śniegu. Ale taką szansę mają raczej Karpaty i Sudety, gdzie śniegu zazwyczaj jest najwięcej.
Co musiałoby się stać?
Wyż musiałby się utworzyć nad Skandynawią, żeby powietrze dmuchnęło od strony Arktyki, Euro rosyjskiej. Wtedy przyniesie nam chłodne powietrze. Jeśli jednocześnie utworzyłby się niż nad Węgrami lub Słowacją, to mogłoby to spowodować olbrzymie opady śniegu w Karpatach.