"Nie dotyczy" – napisał przy nieruchomościach, oszczędnościach i miejscu pracy. Z oświadczenia majątkowego Franciszka Sterczewskiego, nowego posła KO, wynika, że w ubiegłym roku zarobił 0 zł. – Być może jestem jednym z uboższych posłów w Sejmie – mówi w rozmowie z naTemat. Ale jednocześnie przyznaje, że w oświadczeniu zrobił błąd.
Zaskakuje Pana zaskoczenie, które wywołało Pana oświadczenie majątkowe?
Właściwie nie. Wypisywałem je w obecności pani z Kancelarii Sejmu przy okazji rejestrowania się w Sejmie. To było podczas pierwszych szalonych dni, gdy masa papierów była do wypełnienia i wyglądało to jak pierwszy dzień w szkole. W takich momentach łatwo o pomyłkę.
Gdy pytałem panią z Kancelarii, to uzyskałem odpowiedź, że interesuje ją stan obecny. A na stan obecny nie jestem nigdzie zatrudniony. Nie pobieram żadnego wynagrodzenia poza sejmowym. Dlatego o potrzebie korekty w oświadczeniu dowiedziałem się od dziennikarzy, którym dziękuję za wskazówkę.
Czyli nie zarobił Pan 0 zł?
Nie. Już złożyłem odpowiednie oświadczenie do Kancelarii Sejmu i jestem w trakcie procedury formalnej. Mam nadzieję, że lada dzień wszystko pojawi się na stronie sejmowej. Przepraszam wszystkich za zamieszanie.
Co dziś napisałby Pan w oświadczeniu majątkowym?
Zgodnie z wymogiem wpisałbym swoje dochody z 2018r. Moim głównym źródłem dochodu były Międzynarodowe Targi Poznańskie, a wcześniej pracownia architektoniczna Przemysława Borkowicza.
Bardzo dużo zadań wykonywałem także jako wolny strzelec, poza godzinami pracy na targach - np. wykłady, pokazy filmowe czy panele dyskusyjne.
Czyli w poprzednich latach wypełniał Pan PiT-y?
Tak. To nie jest żadna tajemnica. Ale nic bym nie dodał do kwestii posiadania na dzisiaj. Bo faktycznie posiadam niewiele.
Nie posiadam żadnych przedmiotów droższych niż 10 tys. złotych, czyli cenniejszych niż suma wymagana uwzględnienia w oświadczeniu. Nie posiadam mieszkania, samochodu. Najdroższymi przedmiotami, które posiadam to rower, telefon czy komputer. I być może faktycznie jestem jednym z uboższych posłów w Sejmie.
Mogę spytać, czy to sposób na życie? Czy tak się ułożyło?
To też wynika z moich możliwości. W ostatnich latach nie miałem dochodów, które pozwoliłyby mi na takie wydatki. Należę do pokolenia, które nie miało takich zarobków jak nasi rodzice w naszym wieku. Bardzo wielu prac się imałem. Nie miałem możliwości, by wydawać pieniądze na gadżety.
A z drugiej strony nie miałem też takiej potrzeby. Dla mnie synonimem luksusu jest dobrze spędzony wieczór z przyjaciółmi, wyświetlanie filmów na rzutniku, wizyta w kinie z rodziną.
Mam też tę dolegliwość, że gdy idę do księgarni, to zawsze wychodzę z jakąś książką i mam stos nieprzeczytanych książek. Czytam czasopisma, gazety, lubię papierową prasę. To moje najczęstsze wydatki. Jestem typem miejskim. Lubię spędzać czas w poznańskich kawiarniach.
Nie potrzebuję drogich rzeczy, żeby czuć się lepszym. To nie buduje mojego statusu. Ważniejsze jest to jak się zachowuję, czy płacę podatki, czy segreguję śmieci, czy uczestniczę w protestach. Taka aktywność obywatelska jest wyznacznikiem dojrzałości obywatela, a niekoniecznie zawartość jego portfela.
Rower?
Od 15 lat jeżdżę na rowerze cały rok. Jak to mówią w Norwegii, nie ma złej pogody, może być tylko złe ubranie. Jest to dla mnie wygodne, szybsze, tańsze, zdrowsze. Jako architekt aktywista, wiem, że dla miasta infrastruktura rowerowa jest tańsza w budowie i utrzymaniu, bardziej ekologiczna.
Dla mnie rower jest wyborem osobistym, ale też politycznym. Daje poczucie wolności i niezależności. Nie stoję w korkach, nie tracę czasu. Zupełnie inaczej odczuwa się miasto, inaczej patrzy się na ludzi. W każdej chwili można się zatrzymać i z kimś pogadać.
Zakłada Pan kiedyś zakup samochodu?
Być może tak. Jestem w trakcie robienia prawa jazdy. Gdy potrzebuję przewieźć coś ciężkiego to pożyczam cagrobike od kolegi.
A inne rzeczy, o których napisał Pan, że "nie dotyczy"?
Wynajmuję mieszkanie. Oczywiście wielu moich rówieśników bierze kredyty. Ale ja nie lubię pożyczać. Nigdy nie pożyczałem pieniędzy. Wolę czegoś nie kupić niż zadłużać się u kogoś. Dlatego nie posiadam kredytu.
Czy kiedykolwiek korzystał Pan z kredytów?
Nie. Nigdy nie brałem kredytu. Kojarzy mi się z kulą u nogi. Wiem, że dla wielu ludzi jest jedynym wyborem, ale uważam, że po to są politycy w Sejmie, by np. inwestować w budownictwo mieszkaniowe, żeby wspierać budowę lokali na wynajem. Po to, żeby ludzie mieli wybór. Żeby ktoś mógł wziąć kredyt, a ktoś inny mógł wynająć mieszkanie. A teraz cena wynajmu mieszkania jest strasznie wysoka.
Rozumiem, że ktoś decyduje się na kredyt. Ale ja mam taką sytuację, że wynajem mi wystarcza.
Ma Pan takie marzenie, żeby kupić swoje mieszkanie? Cel?
Trudno powiedzieć. Nie mam takiego celu. Nie marzyłem o tym. Może kiedyś prędzej kupiłbym barkę. Pytanie tylko, czy za 20, 30 lat rzeki w Polsce nie wyschną. Bo jeśli nic się nie zmieni, to wszystko na to wskazuje, że tak będzie. Pytanie, czy moje marzenia będą możliwe do realizacji.
Czytał Pan komentarze na temat Pana oświadczenia?
Nie mam chwili, żeby się tym zająć. Siedzę w sali sejmowej. [rozmawiamy o 14.30 w piątek]. Spałem dziś godzinę. Mija już 30 godzina mojej pracy, ciągiem. Nie śledzę tej sprawy.
Ale jestem w kontakcie z moim biurem. Jestem po rozmowie z Kancelarią Sejmu. Skupiam się na tym, by teraz wszystko formalnie było w porządku.
Przeczytam kilka. "Dlatego nie kupił eleganckich butów", "Teraz odkuje się w Sejmie". Łukasz Warzecha: "Albo kłamie, albo jest kompletnym nieudacznikiem. Nie powinien decydować o losie innych". Jak Pan to odbiera?
Zdaję sobie sprawę, że to może być pożywką dla różnych osób. Ale nie przejmuję się tym i nie obrażam. Popełniłem błąd formalny, który będzie skorygowany. Każdy ma prawo to skomentować. Nie dziwi mnie, że to może wywoływać komentarze, ale mam do tego dystans. Skupiam się na pracy.
Póki co czuję, że niczego, w sposób materialny, mi nie brakuje. Na pewno bardziej martwię się upływem czasu i tym, że różne negatywne zmiany zachodzą w naszym państwie. I brakuje dobrego momentu, żeby je zahamować.