W roku 2032 Wielka Brytania ma być krajem całkowicie wolnym od dymu papierosowego. Takie plany mają brytyjscy działacze antynikotynowi, którzy są coraz bliżsi przekonania do nich rządzących. A plan jest prosty. Wystarczy sprawić, by większości ludzi nie było na papierosy stać.
Brytyjscy lekarze i działacze na rzecz ograniczenia palenia tytoniu zapewniają, że wiedzą jak sprawić, by w ciągu najbliższych 20 lat Wielka Brytania stałą się krajem, w którym palaczy praktycznie nie będzie. - Sądzę, że biorąc pod uwagę wszystkie względy praktyczne, to całkowicie realne, by wyeliminować palenie tytoniu w ciągu 20 lat - powiedział Sky News prof. John Britton.
Dlaczego? Ponieważ pomimo spadających statystyk aktywnych palaczy, co roku na Wyspach umiera w związku z paleniem tytoniu około 100 tys. osób. W tym samym czasie 200 tys. młodych Brytyjczyków wpada w ten śmiertelny nałóg. W skali całego kraju ten nawyk kosztuje podatników ponad 13 mld funtów rocznie, które wydawane są na leczenie palaczy.
Prosty plan
I brytyjscy przeciwnicy palenia twierdzą, że wiedzą w jaki sposób te pieniądze zaoszczędzić. Wcale nie zamierzają jednak przekonywać rządzących do tego, by na przykład wprowadzić całkowity zakaz sprzedaży tytoniu. Ponieważ taka "terapia szokowa" mogłaby przynieść tylko odwrotne skutki i doprowadzić do powstania czarnego rynku wyrobów tytoniowych.
Tak nie ma się tymczasem zakończyć inna terapia antynikotynowa, do przeprowadzenia której przygotowuje się Wielka Brytania. Jaki mają tam pomysł na praktycznie całkowite wyeliminowanie palenia? Brytyjscy lekarze chcę, by papierosy stały się w ich kraju znacznie droższe i jeszcze słabiej reklamowane, przez co palenie powinno stać się społecznie nieakceptowalne dla większości społeczeństwa.
Rząd między młotem a kowadłem
I choć pomysłodawcy tej idei próbują skłonić rząd do wprowadzenia jej w życie przypominając ministrowi zdrowia Andrew Lansley'owi, że dzięki wsparciu planu wyeliminowania palenia tytoniu z życia Brytyjczyków może przejść do historii jako jeden z najwybitniejszych polityków na Wyspach, w tej kwestii nie bez znaczenia jest też głos koncernów tytoniowych. A te wzrostowi cen tytoniu i kolejnym ograniczeniom w reklamie swoich produktów stanowczo się sprzeciwiają.