Andrzej Duda w "Gościu Wiadomości" narzekał na niepoważne zachowanie opozycji oraz na wykorzystywanie rosyjskich oskarżeń do wewnętrznych rozgrywek. Prezydent dodał, że mimo słów Władimira Putina marszałek Senatu spotkał się z ambasadorem Rosji po świętach. Rzecz w tym, że Tomasz Grodzki z dyplomatą spotkał się w połowie grudnia. Jeszcze przed oskarżeniami prezydenta Rosji.
Duda przekonywał, że on nie wykorzystuje tej sprawy politycznie, a dba o polski interes. Szczególnie dostało się marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu.
– Gdybym ja chciał na tym tle prowadzić jakąś kampanię, to pierwszy pobiegłbym do mediów, tak jak zwłaszcza ci, którzy chcą kandydować na prezydenta. Ale ja jestem prezydentem Polski i muszę myśleć o polskich sprawach. A działaniem odpowiedzialnym było zaplanowanie strategii – przekonywał Duda w rozmowie z Danutą Holecką.
– Dlatego nie będzie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, żeby to rozgrywać wewnątrzpolitycznie, tak jak atakowała mnie pani Kidawa-Błońska zaraz po tym, jak 27 grudnia, dzień po świętach, kiedy ludzie byli jeszcze w świątecznej atmosferze, kiedy spotykałem się w Pałacu Prezydenckim z ekspertami i dyskutowałem o tej sprawie. Gdzie zaraz później marszałek Senatu zaprasza do siebie ambasadora Rosji. Uśmiechają się, robią sobie zdjęcia. Tak nie da się prowadzić polskiej polityki i dlatego nie będzie RBN – argumentował Duda.
Według prezydenta to odpowiedź na zarzuty opozycji, która domagała się zwołania Rady. Jednak trzeba zauważyć, że Duda w kwestii spotkania Grodzkiego z ambasadorem Rosji minął się z prawdą.
Grodzki o tym spotkaniu rzeczywiście mówił po świętach. Rzecz w tym, że doszło do niego... dwa tygodnie wcześniej. Marszałek Senatu mówił o tym w RMF FM.
Na spotkaniu Grodzki przedstawił – i to po uzgodnieniu z MSZ – polskie oczekiwania. To m.in. zwrot wraku tupolewa, wycofanie się ze wschodniej Ukrainy czy otwarcie rynku eksportowego dla polskich produktów. Do spotkania doszło więc przed rosyjskimi oskarżeniami.