Pożary lasów totalnie zmieniły australijski krajobraz. Nie tylko na ziemi. W niektórych miejscach niebo przybrało barwę krwistej czerwieni, a na mieszkańców zamiast deszczu, spada popiół. Możemy to zobaczyć na przerażających zdjęciach wrzuconych przez Polkę, a wykonanych przez jej rodzinę w Australii. Widok z ich okna przypomina przedsionek piekła.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Trzymają się resztkami sił, niemożliwe jest już oddychanie na zewnątrz. Z nieba sypie się popiół, wszystkie drogi ewakuacyjne są już zajęte ogniem, pozostało im tylko ewakuacja drogą wodną, jeżeli sytuacja będzie już całkowicie beznadziejna. Moja babcia ma 94 lata i trzeba będzie ją na rękach do wody wnieść, jeśli ogień dojdzie do nich. Są miasteczkiem na ostatniej linii obrony, centra ewakuacyjne przepełnione. Komunikacja staję się coraz trudniejsza" – napisała Elkie Pupek na Facebooku.
Polka dodała, że Australia będzie płonęła w najlepszym wypadku jeszcze przez miesiąc, ale najbardziej prawdopodobny scenariusz to 3-4 miesiące. Zaapelowała też o wsparcie w tych trudnych chwilach. Jej post został już udostępniony 3,5 tysiąca razy.
W późniejszym poście Polka nainformowała, że sytuacja się stabilizuje. "Spadło troszkę wyczekiwanego deszczu i choć nadal zagrożenie jest ogromne, słyszę po moich bliskich, że mają więcej nadziei. Miasteczko mojej babci przetrwało ten krytyczny weekend ale nadal przed nimi miesiące ogromnej próby, gdyż będzie jeszcze cieplej w lutym. Strażacy są wycieńczeni i nadal wszyscy są gotowi do ewakuacji w każdej chwili" – relacjonowała na swoim Facebooku.