
W parafii pw. Miłosierdzia Bożego na blokowisku we wrocławskim Gądowie zgłoszenia elektroniczne zostały już zamknięte. Na to czas był jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Ale kto chce przyjąć księdza po kolędzie, jeszcze może go zaprosić. Właśnie – to mieszkaniec zaprasza księdza, a nie ksiądz wprasza się do mieszkania.
Księża chodzący po kolędzie przyznają, że z roku na rok - szczególnie w dużych miastach - przybywa mieszkań, w których nie są mile widziani. – Pukając do drzwi czasem człowiek się nasłucha. Niektórzy powiedzą: "Nie, dziękuję, do widzenia" i tyle. Ale są tacy, którzym to nie wystarcza. Już w progu krzyczą na całą klatkę, że wszyscy księża to pedofile, a on pedofila do domu nie wpuści – mówi mi, chcąc zachować anonimowość, ksiądz posługujący w jednym ze średniej wielkości miast wojewódzkich.
W parafii Opatrzności Bożej w Warszawie Wilanowie (czyli na tzw. Lemingowie) proboszcz zdaje sobie sprawę, że nie ma co kolędować od drzwi do drzwi – pukać, wydzwaniać, całować klamkę lub narażać siebie i wikariuszy na ewentualne nieprzyjemne komentarze tych, którzy wizyty księdza sobie nie życzą. Kolęda odbywa się tylko w tych mieszkaniach, gdzie ksiądz zostanie zaproszony.
W parafii pw. Świętych Apostołów Jana i Pawła na warszawskim Gocławiu zastosowano podobne rozwiązanie, ale nie wobec wszystkich wiernych. Do tych z nowo wybudowanych bloków skierowano odrębną prośbę.
Dla księży nowe bloki z nowymi parafianami to zawsze duże wyzwanie. Ale to działa w obie strony. Na warszawskich Odolanach proboszcz parafii św. Wawrzyńca działa według tradycyjnej metody, pukając do wszystkich mieszkań. Nieprzyjęcie księdza po kolędzie - jak opowiada mi Bartek, który mieszka tu od paru lat - może mieć swoje konsekwencje.
Moja była dziewczyna, która kiedyś była zameldowana pod tym adresem, potrzebowała zaświadczenia do bycia chrzestną. Poszła do tej parafii z prośbą o jego wystawienie, a wtedy ksiądz zapytał o nazwisko i adres, wyciągnął zeszycik, sprawdził co i jak, po czym stwierdził: "Nie dość, że żyjecie w grzechu pod jednym dachem, to księdza po kolędzie nie przyjmujecie, a teraz chcecie zaświadczenie? Nie ma, dziękuję do widzenia".
Sąsiedzi z Odolan dzielą się wieloma takimi opowieściami. Jak ocenia Mariusz, proboszcz jest dość twardogłowy i wspólne mieszkanie bez ślubu jest dla niego nie do przyjęcia. – Przez trzy lata z narzeczoną udawaliśmy, że w trakcie kolędy nas nie ma w domu. Cisza, muzyka wyłączona, telewizor wyłączony, nawet za bardzo nie gadamy. Byle żeby w domu było cicho, jak nagle rozlegnie się "puk, puk" – opowiada.
Chętnie byśmy go przyjęli, ale wiemy, że skończyłoby się awanturą. Kiedyś mi nawet nie dał rozgrzeszenia przez wspólne mieszkanie i tak to trwało dwa lata, aż do ślubu.
Takie historie pokazują, do czego niektórym proboszczom służą parafialne księgi uzupełniane właśnie podczas wizyt duszpasterskich. I że często kolęda jest właśnie po to – aby postawić w rubryczkach parę krzyżyków, odebrać kopertę i tyle. Często na więcej, na jakąś sensowną rozmowę, nie ma czasu. Bo przecież jeszcze tyle drzwi, do których trzeba zapukać.
I to takiego godnego przyjęcia, jak w instrukcji wydanej przez proboszcza parafii św. Wojciecha w Białymstoku.
"Przyjęcie kapłana do swego domu jest aktem publicznego wyznania wiary, oraz znakiem jedności i żywej więzi z Kościołem. Odmówienie kolędy kapłanowi jest wyrazem braku identyfikacji z Kościołem, co za tym idzie - wyrażeniem zgody - na odmówienie też jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej.
(...) Są takie rodziny, które ciągle pożyczają krzyż i świece u sąsiadów, nie ma też kropidła, wody święconej. Księża nie będą nosili ze sobą kropideł jak też i wody święconej.
(...) O ile jest to możliwe, niech będą obecni w domu wszyscy domownicy - oczywiście w stroju wizytowym i w obuwiu, a nie w kapciach. Jeśli domownicy przyjmują „na boso” kapłana - jest to wyraz najwyższej pogardy.
Nie pozwalajmy dzieciom czy młodzieży, by w czasie wizyty kolędowej wychodziły z domu: na basen, trening, naukę języka, do kolegi czy koleżanki. Odwiedziny kapłana są raz w roku - i wszystko można pogodzić ze sobą. Dzieci niech przygotują zeszyty z religii, zaś młodzież maturalna zaświadczenia o uczęszczaniu na katechezę.
Podtrzymujmy stary, piękny zwyczaj, kiedy to przed dom lub mieszkanie wychodził na spotkanie kapłana - gospodarz, czyli głowa rodziny.
Zadbajmy też o psy. Niech wcześniej będą zamknięte w odpowiednich pomieszczeniach. Pies, który dotyka łapami komży księdza - nie jest wyrazem powitania, lecz wyrazem niedbalstwa ze strony gospodarzy. (...)" Czytaj więcej