Świat gier, filmów i wszelako pojętej popkultury nie należy do najbardziej sprawiedliwych. Zwłaszcza, kiedy jest się po prostu zwyczajną dziewczyną, która lubi czytać fantasy i grać na składanym pececie. Cóż, przez męską reprezentację nerdów kobiety często są postrzegane jako zagrożenie, które należy albo wyśmiać albo na dobre wyeliminować. Bo w końcu "laski to atencjuszki” i nie powinny mieć tych samych upodobań, co faceci.
Choć nerdami najczęściej nazywa się osoby, których zainteresowania kręcą się wokół nauk ścisłych, to pod tę definicję można podciągnąć jeszcze zamiłowanie do komiksów, gier komputerowych czy tematyki science-fiction oraz fantasy. Chyba każdy pamięta "Lochy i smoki" (ang. Dungeons & Dragons) albo przynajmniej o nich słyszał. Ta gra fabularna do dziś utożsamiana jest z kwintesencją bycia nerdem. Gdy sięgniemy pamięcią wstecz do tych wszystkich filmów przygodowych z lat 80., zauważymy, że grali w nią jedynie nastoletni chłopcy, którzy na samą myśl o dziewczynach z klasy reagowali krótkim "fuj".
I chociaż przytoczony przeze mnie przykład młodzieżowego filmu jest dość przebrzmiały, to jednak coś z niego w naszej kulturze pozostało, a same przedstawienie nerda, choć przez ostatni czas wyewoluowało, nadal w niektórych przypadkach się sprawdza. Przynajmniej w kwestii podejścia do przedstawicielek płci pięknej.
"Robisz to dla atencji"
Jako blondynka, fanka zbuntowanych elfów i gier RPG nie miałam łatwo wśród innych nerdów. Niektórzy mogą zastanawiać się, jakie znaczenie w tym wszystkim miał mój kolor włosów. Otóż dla wielu facetów był on kluczowy. W końcu blondwłosa dziewczyna - według stereotypów - myśli tylko o zarywaniu do mężczyzn, a tak poza tym jest niesamowicie głupia. Niby żyjemy w XXI wieku, ale jednak pod tym względem wciąż tkwimy w wiekach średnich.
Nieraz słyszałam, żebym "przestała udawać" i że informacje o uniwersum "Star Warsów" zdobyłam tylko i wyłącznie dzięki stronie internetowej Wookieepedia (dla fana "Gwiezdnych Wojen" jest to jedna z największych obraz). – Robisz to, żeby się nam przypodobać – powiedział kiedyś do mnie mój dawny znajomy. Ponadto zarzucał mi, że nie mogłam być trzy razy na maratonie filmowym trylogii "Władca Pierścieni", bo przecież osoba taka jak ja raczej by się na nim wynudziła. Potem mówił mi, że uwierzy w moje słowa dopiero, kiedy zobaczy bilety.
Zabawy nie było końca. Gdy tylko próbowałam włączyć się do rozmowy, widziałam niechętne spojrzenia mężczyzn. Czasem miałam nawet wrażenie, że koledzy wyczuwają we mnie jakiś podstęp - normalnie jakbym była biblijną Ewą, która - jak wiadomo - nakłoniła biblijnego Adama do zgrzeszenia. Tyle, że mi nawet przez myśl nie przeszło, iż swoją wiedzą o tym, kim jest tank, wyrwę kogokolwiek.
"Dziewczyna nie może być lepsza ode mnie"
Problem facetów leżał też gdzie indziej. Niektórzy trzęśli się ze strachu na samą myśl o tym, że dziewczyna będzie od nich większym nerdem.
Moja wiedza była na każdym kroku testowana. Z reguły nie zadawano mi pytań dotyczących mojej opinii na temat danego filmu lub książki. Zamiast tego przepytywano mnie z fabuły. "Jak nazywała się matka Frodo Bagginsa?", "Na którym piętrze Ministerstwa Magii znajdował się Departament Tajemnic?", "Ilu dopplerów poznał Geralt z Rivii?" – głupich pytań nie było końca.
Dodatkowo często - w grupce nerdów - byłam po prostu określana mianem "dziewczyny". Moja płeć zwykle stawała się tematem kpin, zwłaszcza podczas grania wspólnie w strzelanki. A jako, że grałam bardziej dla "funu" niż dla rywalizacji, wiele razy byłam krytykowana za to, jak używam broni. – Chcesz tak grać? To nie z nami. Zajmij się czymś bardziej babskim – tak było podczas sesji gry "Star Wars Battlefront II".
Najgłośniejsi są krzykacze
Przykłady rozmów z facetami, które przytoczyłam, mogą w dzisiejszych czasach dziwić. Nie zmienia to jednak faktu, że bycie dziewczyną nerdem to wieczna walka z "incelostwem".
Przecież niektóre fandomy różnych popkulturowych uniwersów pękają w szwach od inceli, którzy obwiniają kobiety za wszelkie nieszczęścia w ich życiu.
Jeżeli jesteś dziewczyną i należysz do grupy nerdów, musisz mieć "twardy tyłek". Pociski będą lecieć zewsząd. I żeby było jasne - nie każdy facet jest taki, jak opisałam wyżej. Niestety, w moim przypadku normalnych nerdów musiałam szukać ze świecą.