To historia podobna do sensacyjnych poszukiwań "złotego pociągu". "Gazeta Wyborcza" pisze o amatorskiej grupie poszukiwaczy z Los Angeles. Postanowiła ona odnaleźć w Legnicy zaginioną kolekcję znaczków filatelistycznych zrabowaną Żydom, wywożonym do obozów koncentracyjnych. Przewodzi jej scenarzysta Gary Gilbert.
O znaczkach, które w należącej wówczas do Niemiec Legnicy miał ukryć nazistowski oficer Rudolf Walhmann, dowiedział się amerykański scenarzysta Gary Gilbert. Postanowił, że spróbuje odszukać ich kolekcję. – Mój znajomy wiedząc, że zbieram znaczki, podzielił się ze mną tą historią – mówił w Legnicy.
Gilbert dostał od znajomego mapę i zdjęcie kamienicy, w której miała być ukryta kolekcja. Pięć lat temu udało mu się odnaleźć wskazany budynek. Opowiedział o sprawie znanej sobie parze dokumentalistów - Danemu Sturmanowi i Dylan Nelson. I tak powstał projekt "The Liegnitz Plot" ("Legnicki spisek").
"Wyborcza" informuje, że Amerykanie chcieli nakręcić film o tej historii. Za zgodą mieszkańców dostali się do piwnicy, w której miała być ukryta kolekcja. Kopali, szukali, ale nic nie znaleźli. Po pięciu latach bezowocnych poszukiwań postanowili więc zorganizować konferencję prasową i opowiedzieć swoją historię.
Amerykanie deklarują, że chcą odkryć znaczki razem z mieszkańcami, że to, co znajdą, przekażą Muzeum w Legnicy, ale też Muzeum Auschwitz, od którego otrzymali poparcie.
Dodajmy, że kiedy amerykańscy poszukiwacze pierwszy raz przyjechali szukać kolekcji, cała Polska żyła historią "złotego pociągu". Domniemany skład III Rzeszy miał być wypełniony kosztownościami i ukryty w okolicach Gór Sowich lub Karkonoszy. Organizowano efektowne poszukiwania, a każda nowa informacja rozbudzała wyobraźnię. Do dzisiaj "złoty pociąg" pozostaje tylko legendą.