- Tyle kosztuje przecież bilet do kina - mówi Martin Lewandowski, szef KSW. Widzowie narzekają, że to skok na kasę. I straszą, że transmisji będą szukać za darmo w internecie. System pay-per-view, wzbudzający liczne kontrowersje, powoli wchodzi do Polski. Pokazywane w nim są już sporty walki. Niewykluczone, że już niedługo tak samo pokazywane będą najważniejsze mecze piłkarskie.
Najpierw z Witalijem Kliczką walczył o mistrzostwo świata Tomasz Adamek. Walczył, przegrał, ale swoje ugrały osoby, odpowiedzialne za sprzedaż praw. Chciałeś zobaczyć tę jedną konkretną transmisję? Musiałeś za nią zapłacić. Tak wszedł do Polski system pay-per-view. Walka sprzedała się dobrze, zarobiono godne pieniędze.
Teraz w pay-per-view pokazane będą kolejne walki. Kolejno:
- starcie Tomasza Adamka z Travisem Walkerem - 8 września
- 20. gala KSW z m. in. Mariuszem Pudzianowskim - 15 września
- starcie innego Kliczki - Władimira - z innym Polakiem, Mariuszem Wachem - 10 listopada
Trzy gale? Płacisz 120 złotych
Załóżmy, że jesteś wiernym fanem sportów walki. Że chcesz obejrzeć te wszystkie wydarzenia. Zapłacisz około 120 złotych, bo ceny za konkretną transmisję wahają się między 30 a 49 złotych. To sporo więcej niż płaci miesięcznie prawie każdy abonent Cyfry Plus. Telewidzowie protestują. Zapowiadają, że sięgną po darmowe transmisje, które jak grzyby po deszczu pojawią się w internecie. Albo, jest jeszcze druga opcja. Walkę Kliczki z Wachem pokaże niemiecki RTL, który za darmo dostępny jest w wielu polskich domach.
Komentarz pod tekstem o pay-per-view,
na stronie media2.pl:
No właśnie, padło tutaj dobre porównanie. Za 30zł w C+ mam miesięcznie: 1-2 turnieje żużlowe, hity ligi angielskiej, polskiej, hiszpańskiej, francuskiej, turnieje tenisowe, NBA, Euroliga, VTB - czyli łącznie kilkaset godzin transmisji na żywo, a ja mam płacić za 3-4 godziny gali, czekając na walkę wieczoru, która może trwać 5 minut.
Nie, dziękuje.
Co na to druga strona? Martin Lewandowski, jeden z szefów KSW i organizator wrześniowej gali nie boi się masowej ucieczki widzów. - W USA internet rozwinięty jest 100 razy bardziej niż u nas, tak? A tam przecież pay-per-view jest dużym sukcesem. Oczywiście, że będą jakieś próby wejścia, nagrywania, udostępniania. Ale to będą raczej tylko śladowe ilości. Poza tym jestem przekonany, że trochę ten temat ogarnie policja - mówi Lewandowski w rozmowie z naTemat.
Cena jak w kinie, a tutaj jest lepiej
Przeciwnicy tłumaczą, że, owszem transmitowana gala może wygenerować większe pieniądze, ale z drugiej strony sportowiec, którego zmagania obejrzy mniej ludzi, straci na popularności. Lewandowski również tutaj nie widzi problemu: - Spójrzmy na kraje, gdzie dobrze rozwinęło się pay-per-view. Tak pokazywani sportowcy są tam gwiazdami, oni regularnie przed każdą walką pojawiają się w mediach i na pewno nie można stwierdzić, że to osoby anonimowe.
Podobnie jak inni, ma świadomość, że pay-per-view to pewne novum, które niesie ze sobą ryzyko. Ale ma też i swoje plusy. Bo przecież ludzie z reguły oglądają sport w grupach i tutaj, gdy złożą się w kilka osób na 30 zł (koszt gali KSW), każdy zapłaci grosze. - To jest dla nas trochę taka giełda, na której wystawiamy swój produkt. Te 30 złotych nie powinno ludzi odstraszyć. Jest pewna bariera mentalna, pewna przeszkoda tkwiąca w ludzkiej psychologii, która ich zniechęca. Ale to się da przeskoczyć - mówi. Opłatę za obejrzenie konkretnej transmisji porównuje do pójścia do kina, gdzie też idzie się obejrzeć jedną, konkretną rzecz, a cena jest przecież podobna. Co więcej, film możesz obejrzeć kilka miesięcy po premierze, a tutaj wydarzenie śledzisz na żywo.
W rozmowie z naTemat zapowiada też, że federacja ma już konkretny plan na przyszłość. Chce organizować rocznie sześć gal, z których dwie pokazywane będą w pay-per-view, a pozostałe cztery normalnie w telewizji.
Polska - Anglia za 10 złotych?
Dotychczas pay-per-view kojarzyło się nam w Polsce tylko ze sportami walki. Ale już wkrótce może to się zmienić. Powód? Dzisiejsza informacja "Przeglądu Sportowego", że być może zapłacić trzeba będzie za eliminacyjne mecze … polskich piłkarzy. Podopieczni Waldemara Fornalika już w piątek mierzą się z Czarnogórą. Mecz miała pokazywać telewizja publiczna, ale nie zgodziła się na warunki zaproponowane przez firmę Sportfive. Spółka nie dogadała się też z Polsatem i TVN-em i teraz, jak pisze w swoim artykule Antoni Bugajski, na poważnie rozważać ma właśnie pay-per-view.
To wywołałoby na pewno duże kontrowersje, bo Polacy przyzwyczajeni są już do tego, że mecze takie jak te mogą zobaczyć w telewizji ogólnodostępnej. - Z punktu widzenia prawnego wydaje się to możliwe - mówi w "Przeglądzie Sportowym" Jacek Masiota, prawnik, członek zarządu PZPN. A anonimowa osoba, związana ze Sportfive już snuje wizje, jak może wyglądać relacjonowanie meczu Polska-Anglia, który niedługo zostanie rozegrany w Warszawie. - Niech dostęp kosztuje 10 złotych, Za taką cenę spokojnie sprzedalibyśmy nawet milion pakietów. A to daje przychód 10 milionów złotych. Takich pieniędzy nie zapłaciła telewizja w Polsce za jakikolwiek mecz - mówi rozmówca gazety.
Mariusz Pudzianowski - o swojej walce i systemie pay-per-view,
w rozmowie z mmanews.pl:
Piłka nożna? To inny przypadek
Są ludzie, którzy podzielają jego zdanie. Którzy sądzą, że w naszym kraju w ciągu lat pay-per-view może zawładnąć nie tylko sportami walki, ale również właśnie piłką nożną, a nawet tenisem. Lewandowski ma jednak nieco inne zdanie. - Z jednej strony świat idzie teraz właśnie w tę stronę, zobacz internet, który powoli zaczyna nas przyzwyczajać do tego, że za aktywności się płaci. Ludzi powinno się przekonywać, że jeśli inwestujesz w coś, ponosisz swoje koszty, to one jakoś muszą się zwracać. Ale tenis albo piłka nożna? To zupełnie inne przypadki, tam są właściwe związki, na których funkcjonowanie składają się ludzie, poza tym te dyscypliny dostają dotacje z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Nie są to firmy komercyjne, takie jak nasza, które same organizują poszczególne wydarzenia - tłumaczy Lewandowski.
Na koniec jeszcze jedna jego wypowiedź: - Wokół piłki teraz też atmosfera nie jest najlepsza. Przy organizacji tego całego Euro trochę się chłopcy nie popisali, poprzyznawali sobie te różne nagrody, bonusy. Choć jestem przekonany, że jeżeli ktoś jest wiernym kibicem, to za taki mecz z Anglią jednak zapłaci.
Jesteśmy biznesmenami, więc kalkulujemy ryzyko. Pay-per-viev to nowe przedsięwzięcie w Polsce, więc tak, mamy pewne obawy. Tym bardziej, że federacja KSW ryzykuje na tym najwięcej. Jeśli sprzedamy mało abonamentów, Polsat ledwo to odczuje, a w naszej firmie może dojść do rewolucji. Ale wierzę, że w Polsce pay-per-viev się przyjmie. Kibice powinni sobie zdawać sprawę, że to forma inwestycji w rozwój dyscypliny, a dla nas bardzo ciekawy sposób pozyskania kapitału.
Michał Pol,
dziennikarz:
Nie mam zdania kto ma rację TVP czy Sport Five, bo nie znam cyfr. Jest kryzys, więc TVP nie chce przepłacić, ale podobno SF zszedł -40%