
Martin: Ja pracowałem w Marriotcie, odpowiadałem tam za promocję, między innymi za sport. Ale obaj od lat uprawialiśmy sporty walki. On ćwiczył wrestling i karate, ja kickboxing i kung-fu.
Europę już podbiliście.
Martin: Ale początki nie były łatwe. Pierwsza gala jeszcze w miarę ok. Ale na drugiej już popłynęliśmy, musieliśmy do interesu dołożyć.
Jeśli komuś to przypomina jakieś walki spod budki z hot-dogiem to z tą osobą jest coś źle. Tych ludzi cechuje ignorancja, powtarzanie pewnych kalek myślowych. My bardzo dbamy o to, by później nie tłumaczyć się pani prokurator z tego co zaszło.
Dużo jest zasad?
Martin: Głupi, ludzki błąd. Sędziowie mieli karty walki oraz karteczki, które przekazywali sędziemu głównemu, z wygranym. I po prostu jeden z sędziów miał na głównej karcie wygraną Thompsona, ale po prostu pomylił się i podał Pudzianowskiego. Sędzia główny patrzy, ogłasza, że wygrywa Mariusz i ten gość sobie pomyślał: "Aha, czyli ja wybrałem Thompsona, a tamtych dwóch wskazało Pudziana". Chwilę później dowiedział się, że jeden z sędziów dał remis i zaczął wszystko analizować. Potem został ogłoszony werdykt i zaraz potem podszedł, powiedział: "Słuchaj, jest wtopa. Złą kartę podałem".
Niektórzy pomyśleli, że to był jakiś szwindel.
Maciek: Raczej typowym "bad characterem". W USA na walki przychodzi się, by zobaczyć, jak wygrywają bohaterowie i jak przegrywają ci, których nie lubimy. Dobre wydarzenie to takie wydarzenie, gdzie możesz i trochę poklaskać i trochę pobuczeć.
W USA na walki przychodzi się, by zobaczyć, jak wygrywają bohaterowie i jak przegrywają ci, których nie lubimy. Dobre wydarzenie to takie wydarzenie, gdzie możesz i trochę poklaskać i trochę pobuczeć.
Marcin miał zapewniać to drugie?
Martin: Ciekawe, jak to jest, mamy przecież oglądalność lepszą niż boks. Ja w ogóle próbuję to innym sprzedać tak, że to jest taki współczesny boks, kolejna faza jego ewolucji. Weźcie takiego Janikowskiego. Myślicie, że on nie jest ciekawy jakby sobie poradził z bokserem? Gdyby więcej mógł? Na pewno jest.
Maciek: "Dekalog" był mój. Martin wymyślił jeszcze "Judgement Day", a teraz na pomysł "Symfonii Walki" wpadł Artur Przybysz (pracownik federacji KSW - red.)
Martin: Walka jest silnym bodźcem i jednym z podstawowych instynktów człowieka. A samo MMA? To jest trochę taki powrót do korzeni. Wiecie, ludzie rywalizują na różnych polach. O władzę, o prestiż, o kobietę. To się przewija. Nie chodzimy teraz w zbrojach, nie musimy walczyć o swoje wioski. Ale sama walka ludzi ciągle pociąga. Co ciekawe nie tylko mężczyzn. Wiecie ile procent widowni stanowią kobiety?
To jest trochę taki powrót do korzeni. Wiecie, ludzie rywalizują na różnych polach. O władzę, o prestiż, o kobietę. To się przewija. Nie chodzimy teraz w zbrojach, nie musimy walczyć o swoje wioski. Ale sama walka ludzi ciągle pociąga.
15 procent?
JAKUB RADOMSKI
TOMASZ ZIELONKA