Roman Giertych w swoim nowym wpisie na Facebooku wezwał Jarosława Kaczyńskiego do złożenia zeznań w sprawie budowy dwóch wież przez spółkę Srebrna. Mecenas pozwolił sobie przy okazji na kilka złośliwości. Przede wszystkim zaproponował, by podczas składania zeznań podłączyć prezesa do wykrywacza kłamstw.
"Szanowny Panie Prezesie!" – zaczyna swój list do Jarosława Kaczyńskiego Roman Giertych. "Już 7 lutego Sąd Okręgowy w Warszawie rozstrzygnie zażalenie na postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie tzw. dwóch wież. Zwracamy się do Pana z apelem o przyłączenie się do zażalenia pełnomocników Geralda Birgfellnera – napisał na Facebooku mecenas.
Powodem napisania listu jest oczywiście sprawa dwóch wież i spółki "Srebrna". Giertych sugeruje, że "tylko takie publiczne wyrażone przez Pana stanowisko mogłoby uchronić opinię publiczną przed powzięciem podejrzeń, że proponowana przez Pana ugrupowanie ustawa kagańcowa nie ma na celu wywarcia presji na sędziów rozpoznających sprawy, które są ważne również z Pańskiego, osobistego punktu widzenia" – tłumaczy.
"Jednocześnie apelujemy do Pana o złożenie zeznań w tym śledztwie i wyrażenie zgody, aby te zeznania zostały zweryfikowane przez biegłego przy użyciu wariografu. Obecnie jest to coraz częściej stosowana metoda weryfikacji zeznań. Ostatnio z dużym pożytkiem dla ustalenia stanu faktycznego i dla znalezienia dowodów uprawdopodobniających popełnienie poważnego przestępstwa na szczytach władzy została ona zastosowana w spr. afery KNF" – wyjaśnia Roman Giertych.
Wydawać by się mogło, że mecenas sugeruje taką metodę ze względu na dobro Kaczyńskiego. "Jeżeli jest Pan przeświadczony, że nie oszukał Pan naszego klienta i jeżeli nieprawdą jest, że wręczał on Panu dla ks. Rafała Sawicza kwotę 50 tysięcy złotych, to przecież potwierdzenie takiego stanowiska przy udziale biegłego w ramach procedury badania wariograficznego nie powinno stanowić dla Pana żadnego problemu" – tłumaczy w liście.
Pod pismem podpisał się też drugi pełnomocnik Geralda Birgfellnera, Jacek Dubois. Przypomnijmy: Jarosław Kaczyński miał plan budowy dwóch bliźniaczych wież w sercu Warszawy. Prace przygotowujące inwestycję zlecono austriackiemu biznesmenowi Geraldowi Birgfellnerowi. Ten jednak nie otrzymał pieniędzy za swoją pracę, więc poczuł się oszukany. Kwota opiewa na 1,3 mln euro. Ponieważ inne sposoby uzyskania zapłaty zawiodły, poszedł z tym do prokuratury.
Birgfellner pracował przy projekcie dwóch wież, które miały powstać na działce związanej z PiS spółki Srebrna. Kiedy Austriak się zorientował, że za swoją pracę nie dostanie zapłaty, latem 2018 r. zaczął nagrywać rozmowy z prezesem PiS. Potem zawiadomił prokuraturę, że Kaczyński go oszukał.
Medialnie wszystko zaczęło się od ujawnionych przez "GW" pod koniec stycznia 2019 r. "taśm Kaczyńskiego". Materiały, które zostały opublikowane, pokazały prezesa PiS jako osobę świetnie zorientowaną na rynku nieruchomości. Sam Kaczyński do dzisiaj w tej sprawie nie został przesłuchany przez prokuraturę.