Kandydatów na nowego szefa Platformy jest pięcioro, ale największe szanse na zdobycie partyjnego przywództwa mają Borys Budka i Tomasz Siemoniak. – Dzisiaj, kiedy Polska tonie, nie można wchodzić w wojnę ideologiczną, bo to odciąga uwagę opinii publicznej od szkodliwych rządów PiS. Atutem Platformy Obywatelskiej jest to, że łączymy prawdziwych konserwatystów z osobami o liberalnych poglądach – mówi Borys Budka w rozmowie z naTemat.
Anna Dryjańska: Czym różniłaby się Platforma Budki od Platformy Siemoniaka?
Borys Budka: Platforma Obywatelska potrzebuje energii i odnowy. W kampanii na szefa partii koncentruję się na swojej wizji, a nie na innych kandydatach. Z pewnością atutem jest blisko 100 tys. głosów, które oddali na mnie ludzie w ostatnich wyborach do parlamentu. To świadczy o dużym zaufaniu społecznym.
Mam dobry kontakt z ludźmi, nie jestem politykiem gabinetowym. Dzięki temu zdobyłem drugi wynik w Polsce spośród wszystkich kandydatów Koalicji Obywatelskiej, i to w trudnym okręgu śląskim, gdzie startował także premier rządu PiS.
Mateusz Morawiecki wyprzedził pana o ponad 30 tys. głosów.
Morawiecki miał za sobą całą machinę państwa z TVP Jacka Kurskiego włącznie. Zremisowaliśmy jednak pod względem liczby mandatów dla naszych formacji. Ten wynik pokazuje, że stworzyliśmy na Śląsku skuteczną i silną drużynę. I to dla mnie jest większą wartością, aniżeli indywidualny wynik.
To jaka byłaby ta pańska Platforma?
Energiczna, skuteczna, w stałym dialogu z wyborcami. Bogata doświadczeniem tych polityków i sympatyków, którzy są z nami od 19 lat, jak i tych, którzy dopiero się z nią związali. Platforma Obywatelska stawiająca na grę zespołową, w której każdy znajdzie dla siebie miejsce.
Blisko współpracująca z samorządowcami. Sam mam 9-letnie doświadczenie w samorządzie, więc wiem, że w całej Polsce są setki lokalnych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy odnoszą sukcesy.
Na przykład burmistrz Jan Wróbel z Pruszcza Gdańskiego, który zdobył w wyborach 83,5 proc. głosów. To znaczy, że możemy się od niego wiele nauczyć. I od innych naszych członków z całego kraju. Zamiast wymyślać proch w Warszawie, skorzystamy z ich wiedzy i doświadczenia.
Trzy konkretne działania, które podjąłby pan wkrótce po wygraniu wyborów na przewodniczącego Platformy to…?
Po pierwsze, zapewnię profesjonalny sztab dla Małgorzaty Kidawy–Błońskiej w wyborach prezydenckich. Stworzymy z nią harmonogram działań tak, by kampania ruszyła z kopyta. Jestem przekonany, że wygrana jest w zasięgu ręki.
Po drugie, spotkam się z ludźmi Platformy Obywatelskiej w każdym z 16. województw. To zadanie nie tylko ważne, ale i bardzo pilne: chodzi o to, aby można było jak najszybciej czerpać z pomysłów i energii ludzi na dole, a także zasilić tym entuzjazmem kampanię naszej kandydatki na prezydenta.
Po trzecie, jasno i czytelnie określę zasady organizacyjne i finansowe w partii, w tym ile środków jest przeznaczanych na działania struktur poszczególnego szczebla. Tak, by wszyscy wiedzieli, na czym stoją. To pierwsze trzy najpilniejsze działania.
Nie ma pan wrażenia, że osobami, które nie wiedzą na czym z wami stoją są także wyborcy? Kilka dni temu jedni stołeczni radni KO odrzucili wniosek innych radnych KO ws. wprowadzenia możliwości odebrania honorowego obywatelstwa Warszawy. Celem nowych uregulowań byłoby pozbawienie tytułu miejskiego biskupów Hosera i Głódzia, którym zarzuca się krycie przemocy seksualnej wobec dzieci. Radni KO, którzy odrzucili wniosek swoich kolegów tłumaczyli, że otworzy to furtkę do nadawania i odbierania wyróżnień wraz z każdą zmianą władzy.
Paradoksalnie, takie sytuacje to przykład naszej siły. Nikt nikomu nie narzuca poglądów, każdy decyduje zgodnie z własnym sumieniem. Platforma Obywatelska jest racjonalną partią środka, która nie stosuje dyscypliny światopoglądowej. Podczas naszych rządów nigdy nie dopuściliśmy do wojny religijnej.
Dzisiaj, kiedy Polska tonie, nie można wchodzić w wojnę ideologiczną, bo to odciąga uwagę opinii publicznej od szkodliwych rządów PiS. Atutem Platformy Obywatelskiej jest to, że łączymy prawdziwych konserwatystów z osobami o liberalnych poglądach. Wspólnym mianownikiem jest to, że kierujemy się godnością człowieka. Jeśli ktoś oczekuje jednoznaczności światopoglądowej, to wybiera skrajną prawicę lub skrajną lewicę.
Największy błąd Platformy to…?
Brak dobrej komunikacji ze społeczeństwem. Przez te słynne "ostatnie 8 lat" zrobiliśmy dużo dobrego: zbudowaliśmy ośrodki kultury, wydłużyliśmy urlopy rodzicielskie, zinformatyzowaliśmy wymiar sprawiedliwości, powstały drogi i autostrady, wprowadziliśmy program dla seniorów… Problem w tym, że się tym nie chwaliliśmy i PiS narzucił narrację o "Polsce w ruinie".
Tymczasem przeprowadziliśmy nasz kraj suchą stopą przez trudny czas światowego kryzysu gospodarczego. Jednak co z tego, skoro nie pokazaliśmy ludziom czarno na białym, że wielkie programy przekładają się także na konkretne funkcjonowanie małych miejscowości. Rozminęliśmy się komunikacyjnie z wyborcami.
Skoro jesteśmy przy komunikacji: kiedy ostatnio w Platformie odbyły się szkolenia z wystąpień medialnych?
Nie pamiętam… Ale to z pewnością coś, na co położę duży nacisk. Nie wystarczy, że polityk jest ekspertem w swojej dziedzinie – musi umieć przystępnie porozmawiać o tym z ludźmi.
Jest pan szefem klubu, w którym niedawno doszło do dwóch sytuacji, które rozzłościły wyborców. Jedna to nieobecność niektórych posłów na głosowaniu ws. włączenia projektu ustawy kagańcowej do porządku obrad, druga to wpadka dwóch posłanek, które nie wyjęły kart podczas głosowania nad 1,9 mld zł dotacji dla TVP, przez co uniemożliwiły opozycji zerwanie kworum. To jest przedstawiane jako jeden z argumentów przeciwko pańskiej kandydaturze na szefa partii.
Żadna z tych rzeczy nie powinna się wydarzyć, zwłaszcza że władze klubu zadbały o to, aby każdy z posłów był dobrze poinformowany. Na spóźnialskich posłów od razu nałożyliśmy kary, tym bardziej, że to byli doświadczeni parlamentarzyści.
Niewpisanie projektu do porządku obrad lub zerwanie kworum byłoby niestety sukcesem tylko na kwadrans, bo przecież zaraz PiS zrobiłby przerwę, ściągnąłby swoich posłów i powtórzył przegrane głosowanie. Ale uważam, że potrzebujemy nawet chwilowych zwycięstw, by rządzący czuli nasz oddech na swych plecach. Choć mamy mniej szabel niż PiS i nie możemy niczego przegłosować, będziemy walczyć dzielnie i do końca.
Mówi pan o spóźnieniach, ale przecież były też przypadki zaplanowanych urlopów wypoczynkowych nakładających się na posiedzenie Sejmu. A kadencja dopiero ruszyła... Co ludzie mogą o tym myśleć?
Jako szef PO wyegzekwuję, by nasi posłowie i senatorowie nie mogli korzystać z urlopu podczas posiedzeń. Mamy jeden, góra dwa posiedzenia w miesiącu – naprawdę można odpocząć w innym terminie. Dodatkowo wprowadzę system rozliczania parlamentarzystów z pracy.
W ostatnich tygodniach dużo pan jeździ po kraju. Co pan słyszy na spotkaniach z sympatykami?
Przede wszystkim to, że państwo powinno zacząć doceniać ciężko pracujących ludzi, dzięki którym może zapewniać świadczenia osobom w trudnej sytuacji. Chodzi o to, by nie było rażących dysproporcji, ale także o to, by przedsiębiorcy i pracownicy nie byli przytłaczani kolejnymi obciążeniami.
Często pojawia się też temat bezpieczeństwa: ludzie niepokoją się wyjmowaniem kolejnych cegieł z fundamentu państwa. Martwi ich pogarszająca się sytuacja w szpitalach, nagłe narzucanie nowych podatków, kompromitująca polityka zagraniczna, brak miejsc w przedszkolach i żłobkach, niestabilna sytuacja na rynku pracy, fikcyjność walki ze zmianami klimatu…
I pan jako aspirujący szef Platformy ma ambitny plan zaradzenia tym wszystkim problemom?
Tak. Pod moim przywództwem Platforma Obywatelska wygra wybory parlamentarne, a potem zrealizuje swój program i naprawi sytuację w Państwie. Jestem przekonany, że wygrana Małgorzaty Kidawy-Błońskiej początkiem odzyskiwania Polski z rąk PiS.