![Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński prezentuje pomysły swojej partii na edukacje](https://m.natemat.pl/efe80a5a4913ffab652a61f4889f53e0,1680,0,0,0.jpg)
Reklama.
Z jednej strony część środowisk liberalnych narzeka, że w szkole za dużo poświęca się czasu i środków na przedmioty humanistyczne kosztem tych według nich ważniejszych – jak matematyka, fizyka czy biologia. Z drugiej – konserwatyści chcą, by przedmioty takie jak język polski czy historia miały większą wagę, żeby wychowywać świadomych, patriotycznych obywateli.
Eksperci zauważają jednak, że ta wydawałoby się czarno-biała dyskusja nie jest taka prosta. – W szkole nie może być prymatu jednej dziedziny wiedzy nad drugą – przyznaje Krystyna Łybacka, posłanka SLD i była minister edukacji narodowej i dodaje – Sama jestem matematykiem, ale trudno wyobrazić sobie świetnego matematyka, który nie umie sformułować swoich myśli, bo brakuje mu słów.
Posłanka obawia się jednak, że Prawo i Sprawiedliwość chce za bardzo przeciągnąć linę na rzecz przedmiotów humanistycznych: – Powinniśmy stawiać też na takie przedmioty jak geografia, fizyka, chemia i inne, ale nie zawężać zainteresowania (jak chce prezes Kaczyński) do języka polskiego, historii czy religii – przekonuje była minister edukacji narodowej.
Przeczytaj także: Kaczyński "powiedział to, co myśli wielu Polaków". Politolog dr Rafał Chwedoruk ocenia "kontrexpose" prezesa
Czy jednak sprawa jest tak prosta jak przedstawiana w ustach polityków i komentatorów wojna dwóch światów w edukacji? Prof. Łukasz Turski, fizyk, publicysta i popularyzator nauki, nie chce się odnosić do słów Jarosława Kaczyńskiego. Zauważa że nie powinniśmy rozprawiać nad takimi słowami polityków, którzy bardzo ograniczają debatę o edukacji.
Bo czy naprawdę mamy w Polsce za dużo humanistów? – Nie mamy za wielu humanistów, tylko za mało inżynierów. Niekoniecznie potrzeba mnóstwa fizyków czy matematyków, ale dobrze wykształconych inżynierów – wyjaśnia profesor i gorzko żartuje: – Chyba wszyscy to widzimy, oglądając sławną dziurę w Warszawie.
Inna sprawa to prozaiczny problem etykietowania przedmiotu jako "humanistyczny" czy "ścisły". Profesor Turski przypomina, że niektóre przedmioty zostały uznane w XIX wieku humanistycznymi, i tak dalej się o nich mówi, a tak naprawdę wiele dziedzin jest coraz bardziej "ścisła".
– W taki piękny dzień jak rozpoczęcie roku szkolnego jesteśmy zalewani kakofonią wypowiedzi. Tymczasem cała dyskusja jest niezwiązana z prawdziwym problemem – irytuje się fizyk i pyta – 11,5 procent XXI wieku za nami, a co my zrobiliśmy do tej pory?
– Rozmawialiśmy o laptopizacji, czy o ograniczeniu tego czy owego przedmiotu. A musimy zapytać chociażby o to, co będzie za 10 czy 15 lat? Co zrobić z nauczycielami przyszłości? Jaką rolę nauczyciel ma odgrywać we współczesnej edukacji? – bombarduje ważnymi pytaniami prof. Turski.
Czy zatem wyższość przedmiotów humanistycznych nad ścisłymi czy odwrotnie, to prawdziwy problem? Wydaje się, że nie, ale te rzeczy, które nurtują zajmujących się edukacją, są może zbyt trudnymi pytaniami dla zwykłego zjadacza chleba i dlatego nieużytecznymi dla polityków.
– W Polsce mamy piękną nazwę urzędu – Ministerstwo Edukacji Narodowej. Nie "szkoły", nie "edukacji powszechnej", ale właśnie "narodowej". Musimy pamiętać, że człowiek zaczyna się uczyć kiedy pierwszy raz otwiera oczy, a kończy gdy zamyka je po raz ostatni – podsumowuje lirycznie profesor Łukasz Turski.
Też uważacie, że słowa polityków o edukacji rozpoczynają czcze debaty? Czy może powinniśmy cieszyć się, albo smucić słuchając pomysłów Jarosława Kaczyńskiego?