
Jak podaje portal Onet.pl tydzień temu z myśliwca MiG-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku podczas lotu oderwał się spadochron hamujący. Jak 20-kilogramowy "pocisk" spadł na tereny cywilne. Piloci mówią, że to nie jedyne problemy, z którymi muszą się zmagać w przypadku tych maszyn.
REKLAMA
Myśliwce MiG-29 nie latały po polskim niebie przez około osiem miesięcy. Zostały uziemione po serii wypadków z ich udziałem. Ostatni z nich miał miejsce w marcu 2019 roku, kiedy to pilot z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckiem musiał się katapultować, a jego samolot uległ całkowitemu zniszczeniu.
Pod koniec listopada po przeprowadzonej kontroli MiG-i znowu wróciły do służby. Jak się okazuje, nie była to do końca przemyślana decyzja. Według ustaleń portalu Onet.pl 14 stycznia MiG-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku podczas lotu nad terenami cywilnymi zgubił spadochron hamujący. Był on umieszczony w tubie o długości około pół metra. Według jednego z pilotów był on jak 20-kilogramowy pocisk.
– Jakby coś takiego w kogoś uderzyło, to kaplica. Ponadto przy uderzeniu w dom, samochód to jest jak pocisk – tłumaczył na łamach portalu. Dodał, że przed wyborami politycy nie będą chcieli ponownego uziemienia tych maszyn z powodu incydentu z Malborka. Byłaby to jego zdaniem ponowna klęska polskiego lotnictwa.
Inni piloci żalą się Onetowi, że stan techniczny MiG-ów pogarsza się cały czas. Wojskowi inżynierowie borykać się mają m.in. z niesprawnościami kabin, rozwarstwianiem się owiewek, pękającymi elementami podwozia oraz z silnikami.
źródło: Onet.pl
