O politykach mówi się, że kradną i oszukują. O sędziach, że są skorumpowani i ustawiają mecze. Tomasz Garbowski wykonuje oba te zawody. Jest posłem SLD, sędzią ekstraklasy, niedawno został przewodniczącym Komisji Etyki. Spotykamy się w Sejmie, w południe w poniedziałek. Wieczorem prowadził mecz Legii z Podbeskidziem. Na Łazienkowską z Wiejskiej miał blisko.
Prowadzi pan mecz Austria-Polska na Euro 2008, końcówka meczu, starcie w polu karnym. Załóżmy, że prowadzi pan ten mecz i że nie grają w nim Polacy. Dyktuje pan poseł karnego?
To bardzo trudna sytuacja. Nie odpowiem na pytanie, następne proszę.
Jak się w ogóle do pana zwracać - "panie sędzio" czy "panie pośle"?
To zależy od sytuacji. Przed meczem na pewno "panie sędzio", ale tutaj, na Wiejskiej, wszyscy mówią per "panie pośle". Podczas oficjalnych spotkań tak samo.
Niedawno został pan przewodniczącym Komisji Etyki Poselskiej. Doświadczenie z pracy sędziowskiej będzie przydatne? Tu też instruuje się innych.
Pewne elementy rzeczywiście są bardzo podobne. Ale w komisji jest łatwiej, bo, oceniając etyczność zachować kolegów i koleżanek posłów, decyzję podejmujemy na podstawie naszych przemyśleń. I, co najważniejsze, mamy na to czas. A na boisku tego czasu nie ma. W dodatku na boisku jestem pod wielką presją. Życie medialne, życie kamer, jest bezlitosne. One widzą więcej niż nawet najlepszy sędzia.
Jak to było z tymi parasolkami?
Kibice tak już mają, że jeżeli widzą, jak sędzia gwiżdże coś przeciwko ich drużynie, wtedy zachowują się negatywnie. Tak, raz się zdarzyło, że w naszą stronę leciały parasolki. Ale spokojnie, nic poważnego nam się wtedy nie stało. Mogę z panem dzisiaj rozmawiać (śmiech)
Gdzie to było?
Nie pamiętam już… (chwila zastanowienia) Choć zaraz, pamiętam, to było chyba w Radomiu. Na Radomiaku.
Spot Garbowskiego, gdy kandydował na prezydenta Opola:
Sędzia raczej nie jest osobą lubianą.
A w niższych ligach to już w szczególności. Wyzywanie, obrażanie rodziny, groźby - to wszystko jest na porządku dziennym. Zresztą nie tylko z ust kibiców. Niejednokrotnie takie rzeczy mówili też działacze, którzy byli zdrowo podchmieleni albo pod wpływem jakichś innych środków. Sędziowie muszą być uodpornieni na tego typu rzeczy.
Na stadionach jest źle?
Myślę, że jednak idzie ku lepszemu. Zmierzamy mimo wszystko w stronę Europy Zachodnie, coraz dalej od byłej Jugosławii, gdzie to kibice rządzą klubami i często zastraszają piłkarzy czy działaczy sportowych. Żyjemy we XXI wieku i chciałoby się, by kibice oglądali mecze jak w Anglii, na otwartej przestrzeni, a nie w jakiejś klatce.
Garbowski, o pracy sędziego
dla wprost.pl:
To jest pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy sędziami - kilku spada, kilku awansuje - wyjaśnił sędzia-poseł. Dodał, że sędziowanie wymaga od niego sporych wyrzeczeń. - Trzeba mieć żelazną dyscyplinę - pilnować treningów i przygotowania do zawodów. Trzeba stosować dietę i ograniczać słodycze - a spotkania poselskie to często kawa i ciastko. Ja jestem łasuchem, więc ciężko mi z tym - zaznaczył.
O politykach mówi się, że oszukują, mamią swoich wyborców. O sędziach, że pewnie wciąż biorą w łapę.
Najgorzej, jak sędziowanie jest upolitycznione, bo to się mija z celem. Kiedyś sędziowałem mecz Sandecja Nowy Sącz - Kolejarz Stróże i senator Kogut z PIS-u, którego zespół (Kolejarz - red.) ten mecz przegrał, zarzucił mi, że jestem posłem lewicy i sędziowałem ten mecz stronniczo. Mówił, że to jakiś skandal, że poseł SLD gwiżdże klubowi, którego patronem jest senator PIS-u. Dla mnie to jest jakieś totalne pomieszanie pojęć. Nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, by rozumować w jego kategoriach.
Niektórzy powiedzą, że sędzia, żeby przeskoczyć o ligę wyżej, musi przekręcić mecz.
Były jakieś zabawne sytuacje w związku z profesjami, które pan łączy?
Gdy były wybory do parlamentu, w których uzyskałem dobry wynik, a akurat prowadziłem jakiś mecz, zdarzało się, że na boisku mi tego gratulowano. Była też jedna fajna sytuacja, gdy prowadziłem mecz ŁKS-u Łódź, w którym wtedy grał Kuba Kosecki. Kilka razy ostro protestował po moich decyzjach. - Jeszcze raz tak się zachowasz, a przekażę te moje uwagi twojemu ojcu - powiedziałem. I wie pan co? Poskutkowało.
Piłkarze odnoszą się do sędziego z szacunkiem?
Piłkarze odnoszą się do sędziego różnie. Ale generalnie coraz więcej jest przykładów pozytywnych, a coraz mniej negatywnych.
Tomasz Garbowski mówi m. in. o zmianach w sporcie:
Europoseł Czarnecki powiedział mi, że jest pan obrońcą PZPN.
Lekko przesadził.
Zapytam tak - w związku potrzebne są zmiany?
Ja bym raczej chciał, żebyśmy zajęli się realnymi problemami polskiego futbolu. Za taki uważam to, że na Euro nie wyszliśmy z grupy, mimo że mieliśmy prawo tego oczekiwać. Albo to, że żadna z naszych drużyn nie gra nawet w grupie Ligi Europy. A taki mistrz Białorusi dostaje się do tej samej fazy Ligi Mistrzów. O tym powinniśmy rozmawiać, o tym, co zrobić, by nasze drużyny prezentowały się lepiej.
A personalia na górze?
Sprawy personalne są oczywiście ważne, ale nigdy nie są najważniejsze.
Jak pan reaguje, gdy prowadzi mecz a kibice skandują pewną dość znaną w Polsce przyśpiewkę?
To jest wolny, demokratyczny kraj i mają prawo to robić. Ale zobaczmy też, że to samo śpiewano, gdy prezesem PZPN był Michał Listkiewicz. A dzisiaj od wielu osób słyszę, że Listkiewicz to był dobry prezes i dziś szkoda, że nie sprawuje tej funkcji. Dla mnie związek jest stowarzyszeniem, działający na podstawie odpowiedniego prawa, w którym zasiadają ludzie, generalnie przygotowani do robienia tego, co robią. To nie są ludzie przypadkowi i mam nadzieję, że w poszczególnych sytuacjach będą potrafili wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Czyli z Janem Tomaszewskim by się pan nie dogadał?
Czemu? Czasami rozmawiamy o piłce.
Wielu posłów interesuje się nią?
W Komisji Kultury Fizycznej w zasadzie każdy jest pasjonatem. Ale też poza nią. Wielu posłów chodzi na mecze i potrafią ciekawie ocenić wydarzenia piłkarskie. Poczynając od Donalda Tuska, przez Grzegorza Schetynę, po polityków SLD.
Gdzieś kiedyś czytałem, że Jarosław Kaczyński regularnie czyta "Przegląd Sportowy".
Tak? O tym nic nie słyszałem. Ale to dobrze, tylko przyklasnąć. Dokonał właściwego wyboru (śmiech). A jak już jesteśmy przy tej gazecie, to przypomina mi się teraz świętej pamięci Jurek Szmajdziński. Gdy był wicemarszałkiem Sejmu, kilkanaście razy wymienialiśmy się "Przeglądem Sportowym". - Panie marszałku, przeczytałeś? - Przeczytałem. - Dobrze, to teraz ja.