
Szczepiono jak leci i nie było kręcenia nosem. To było państwo nadzoru i kontroli – gdy było powiedziane “zrób”, trzeba to było zrobić albo ponosiło się surowe konsekwencje. Można się na to zżymać, ale to bardzo ułatwiło nam walkę z epidemią.
Pierwszym ofiarom choroby we Wrocławiu stawiano najbardziej wymyślne diagnozy, z agresywną białaczką włącznie. A to od początku była ospa prawdziwa.