Reklama.
21-latek wpadł, gdy przechodził przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Początkowo informowano, że znaleziono przy nim marihuanę - 6,42 grama. Później okazało się, że na tym jednak nie koniec - policjanci znaleźli oprócz narkotyków, receptę na medyczną marihuanę. Sprawę zbada prokuratura.
Wokół sprawy w mediach zrobił się niemały szum. Głos zabrał starszy brat rapera, odcinając się od jego czynu. W końcu odezwał się i sam sprawca zamieszania. Z jego tonu wypowiedzi na Facebooku nie wynika, aby specjalnie przejął się całym zdarzeniem. Młodszy brat byłego wiceministra sprawiedliwości skrytykował jednocześnie obowiązujące w Polsce prawo.
"Moje stanowisko jest takie - jestem dorosła osoba w pełni odpowiedzialna za swoje czyny i ponosząca konsekwencje tego co robie" – oświadczył raper Filu-JKey, prezentując osobliwe podejście do interpunkcji oraz znaków diakrytycznych.
"Od dawna uważam że Polskie prawo narkotykowe to niesmieszny żart. To co sie stało jest tylko potwierdzeniem tego - że autentyczne jest to że poruszalem ten temat, i nie bez powodu. Uważam że to paranoja by w cywilizowanym kraju karac młodych ludzi za posiadanie marihuany na własny użytek. Stop. Koniec z tym!" – bojowo stwierdza Filip J.
21-latek poinformował, że do wszystkiego się przyznał i zamierza walczyć o umorzenie sprawy. "Zobaczymy co będzie dalej, będę informował na bieżąco. Poki co żyje i miewam się dobrze" – poinformował.
Były wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki skomentował sprawę, gdy tylko przedostała się do mediów. – Mam z nim niewielki kontakt. Mój brat jest dorosły i bierze odpowiedzialność za to, co robi. Został potraktowany tak każdy. Nie popieram nawet małej ilości marihuany, którą miał mieć przy sobie. Nawet jeśli wiem, że w wielu państwach to nie jest karane. Jedyne odstępstwo powinno dotyczyć celów medycznych – w taki sposób europoseł odniósł się do sprawy zatrzymania młodszego brata przez policję.