Gest "fuck you", który wykonała w Sejmie posłanka Lichocka po tym, gdy PiS przegłosował 2 mld zł na TVP, a nie – jak domagała się opozycja – na leczenie chorych na raka, od kilku dni jest tematem politycznym numer jeden. W rozmowie z naTemat.pl ekspertka od mowy ciała Daria Domaradzka–Guzik tłumaczy, dlaczego nie wierzy w tłumaczenia polityczki partii rządzącej, która twierdzi, że ułożenie jej dłoni miało charakter przypadkowy.
Anna Dryjańska: Od początku nie wierzyłam w tłumaczenia posłanki Joanny Lichockiej na temat “przypadkowego” gestu środkowym palcem. Czy jestem uprzedzona? Może trzeba jej dać przywilej wątpliwości?
Daria Domaradzka–Guzik: Tyle, że w tym przypadku nie ma żadnych wątpliwości. W rzeczonym geście nie ma nic przypadkowego.
Sama posłanka twierdzi, że pocierała oko. Podobnie bronili jej niektórzy koledzy z PiS i TVP.
Śledziłam te dyskusje, ale tu nie ma czego roztrząsać. Posłanka PiS pokazała wulgarny gest celowo, świadomie i intencjonalnie.
Jednak każdemu czasami zdarza się przypadkowy gest, który uchwycony aparatem mógłby wyglądać fatalnie. Na przykład niektórzy poprawiają oprawki okularów środkowym palcem.
Nie mamy jednak do czynienia ze stopklatką, ale nagraniem wideo, które wyklucza przypadkowość. Gdy ludzie nie zamierzają wysłać komuś komunikatu "fuck you", nie składają pozostałych czterech palców.
Środkowy palec możemy przypadkiem wyeksponować gdy trzymamy coś nieporęcznego lub coś wyliczamy. Zaczynamy od kciuka, potem palec wskazujący, wreszcie środkowy. Ale nie ma mowy o tym, by samotnym środkowym palcem przypadkiem drapać się pod okiem. Ale to tylko jeden z trzech dowodów na to, że zachowanie posłanki Lichockiej było w pełni zamierzone.
Jakie są pozostałe?
Drugi jest taki, że jeśli naprawdę się drapiemy lub odgarniamy włosy, to nie robimy tego kierując się w stronę rozmówcy. Wręcz przeciwnie, staramy się to zrobić możliwie dyskretnie. Trochę się odwracamy, zrywamy kontakt wzrokowy. Tu mamy coś odwrotnego. Posłanka wyraźnie, wręcz ostentacyjnie, kieruje swój rzekomo przypadkowy gest w stronę posłów opozycji.
A trzeci dowód?
Po swoim sławnym geście pani posłanka wsparła go słowami. Dwukrotnie wypowiedziała komunikat, kierując go w stronę odbiorcy, a w tym przypadku grupy posłów. Na jej twarzy zagościła radość, zadowolenie – powód do dumy czy tryumfu. Nie ma tu miejsca na domysły.
Czy oglądała pani jak posłanka PiS tłumaczyła się z "fucka"? Jak ocenia pani jej mowę ciała gdy przekonywała, że drapała się pod okiem lub odgarniała włosy z twarzy?
Każda niespójność komunikacji werbalnej z niewerbalną – czyli słowa z gestem, zachowaniem czy mimiką – wysyła sygnał o nieszczerości. Tu tak było – Pani poseł była niewiarygodna w przekazie tak jakby to, co myśli i to, co mówi, to były różne rzeczy. Po pierwsze świadczy o tym sam fakt, że podawała różne wersje na temat powodu wykonania tego gestu. Jakby szukając możliwie najlepszej wersji.
Po drugie – tu odnoszę się do sytuacji, gdy rozmawiała z dziennikarzami na korytarzu sejmowym – pani Lichocka zaprezentowała nadmierną ekspresję. Miała rozbiegane spojrzenie, wysoki głos, niemal sylabizowała swoje wyjaśnienia, przenosiła wzrok po dziennikarzach, czego dotąd nie robiła, tak by upewnić się, że jej uwierzyli…
Tymczasem było widać jak na dłoni, że pani poseł nie wierzy sama sobie.
Zastanawia mnie dlaczego w ogóle posłanka Lichocka w świetle kamer pokazała ten środkowy palec, a gdy już to zrobiła, próbowała się wykaraskać w tak nieudolny sposób. Przecież ma duże doświadczenie medialne z czasów, gdy jeszcze oficjalnie nie była związana z PiS. Latami pracowała jako dziennikarka, a wpakowała się w taką katastrofę wizerunkową, jakby była politycznym nowicjuszem ze szczebla wspólnoty mieszkaniowej. Jak to się stało?
Emocje. A konkretnie: wysokie emocje. Zarówno wtedy, gdy pani Lichocka prezentowała w Sejmie środkowy palec, jak i wtedy, gdy się z niego tłumaczyła. Przy wielkich emocjach ciało zawsze pokaże kłopot. To nie znaczy, że pani poseł nie ma umiejętności komunikacyjnych, po prostu zrobiła coś nie zastanawiając się nad konsekwencjami. A potem zaczęła brnąć, pogarszając swoją sytuację.