Działacze PiS są zaskoczeni, że Mateusz Morawiecki wybrał firmę StoPro, aby ta prowadziła jego kampanię, gdy z miejsca pierwszego katowickiej listy startował do parlamentu. Spółka w krótkim czasie zarobiła sporo ponad pół miliona. Tymczasem w miejscu, gdzie jest jej siedziba, nie ma nawet szyldu.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Dlaczego to ta firma została wybrana do prowadzenia kampanii szefa rządu? "Gazeta Wyborcza" przynosi odpowiedź. "Szefem firmy jest kolega doradcy szefa rządu" – pisze w dzienniku Agata Kondzińska.
"Wyborcza" cytuje działacza PiS, który jest zdziwiony tym, iż Basior robił kampanię Morawieckiego. – Dominik? Szeregowy pracownik, przewijał się przy organizacji kongresów, był koordynatorem niektórych naszych działań – mówi. Decyzja jest zaskakująca też o tyle, że firmy StoPro prawie nie ma jak namierzyć.
Agencja, która odpowiadała za kampanię szefa rządu, mieści się w powojennym budynku mieszkalnym na warszawskiej Pradze-Południe. Nie ma żadnego szyldu, trudno ją znaleźć. Jeszcze do niedawna nie miała na stronie internetowej numerów telefonów, był tylko formularz zgłoszeniowy, ale nie działał.
Tygodnik "Polityka" już wcześniej pisał o finansach PiS w czasie kampanii wyborczej. Jak ustalił, firma StoPro w półtora miesiąca za m.in. organizację 20 spotkań z premierem, projekty reklam i gazetkę wyborczą zainkasowała niemal 600 tys. zł.
Dominik Basior w mailu do "Wyborczej" nie odpowiedział na pytania dotyczące kampanii premiera. "Klienci to głównie firmy komercyjne i prywatne, ale odpowiadamy również na briefy i zapytania ze strony spółek skarbu państwa. Firma prowadzi promocję w internecie, jak również bazuje na rekomendacjach naszych usług, które wykonujemy profesjonalnie i z dbałością o każdy szczegół" – odpisał.