Powoli opada kurz po wydarzeniach z piątkowego wieczoru, gdy okazało się, że Andrzej Duda podpisze ustawę przyznającą prawie 2 mld zł na media narodowe, ale pod pewnymi warunkami. Stanowisko prezesa TVP stracił Jacek Kurski. Teraz pojawiają się pierwsze spekulacje, kto mógłby zostać nowym szefem telewizji, ale i wyciekają informacje, jak do tego doszło. Kulisy politycznej decyzji z piątku pokazują, jak ostre są podziały w obozie "dobrej zmiany".
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Jeśli awantura o kasę dla TVP coś pokazała, to ogromny brak zaufania między Dudą a Kaczyńskim – podsumowuje zamieszanie rozmówca "Gazety Wyborczej".
"Gazeta Wyborcza" powołując się na anonimowych polityków PiS opisuje ostatnie tarcia na linii pomiędzy Krakowskim Przedmieściem, Nowogrodzką oraz Woronicza. Weto do ustawy przyznającej dodatkowe pieniądze mediom publicznym możliwe było do ostatniej chwili. Andrzej Duda zwlekał z decyzją, chciał bowiem mieć pewność, że Jacek Kurski straci fotel – pisze gazeta.
Rozmówcy gazety potwierdzają, że prezydentowi nie spodobało się to, iż w "Wiadomościach" wyemitowano słowa żony Władysława Kosiniaka-Kamysza krytyczne wobec jego żony Agaty Dudy. Ale na tym nie koniec. Duda miał mieć też pretensje, że materiały z jego wizyt w ramach kampanii "to nudne relacje nie do oglądania".
To wszystko sprawiło, że postanowił zażądać odwołania Jacka Kurskiego. I dopilnować, by faktycznie stracił on fotel, bo przecież już raz tak było, że Kurskiego zdymisjonowano tylko na moment. Według "Wyborczej" do ostatniej chwili ważyły się losy ustawy i weto było całkiem prawdopodobne. Za dymisją Kurskiego opowiedział się m.in. premier Mateusz Morawiecki.
W tej chwili trwają spekulacje, kto mógłby zastąpić Jacka Kurskiego. Według "Wyborczej" nieoficjalnie pada nazwisko Lecha Jaworskiego, byłego polityka PO, obecnie związanego z Porozumieniem Jarosława Gowina. Mówi się też, że prezesem może zostać obecny wiceprezes Mateusz Matyszkowicz.
Kaczyński nigdy go (Dudy – przyp. red.) nie szanował, ale teraz szalał. Był na granicy furii, jak wtedy, gdy w Sejmie krzyczał o zdradzieckich mordach. Czytaj więcej