Malta to zaściankowa Polska w śródziemnomorskim klimacie. Ale ludzie są szczęśliwsi niż u nas
Patrycja Wszeborowska
13 marca 2020, 12:54·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 13 marca 2020, 12:54
Mówi się, że znajduje się na niej więcej kościołów, niż rok ma dni; słońce gości tu nawet przez 300 dni w roku, a sjesta traktowana jest jak najświętsze prawo, respektowane zresztą z ochotą. Mowa o Malcie - maleńkiej wysepce położonej tuż pod Sycylią i zamieszkanej przez niecałe pół miliona wesołych i tradycyjonalistycznych ludzi.
Reklama.
Religijny naród
– Pierwsza rzecz, jaką musicie wiedzieć na temat Maltańczyków - jesteśmy bardzo religijni i bardzo życzliwi – mówi perfekcyjną angielszczyzną Viktoria, nasza maltańska przewodniczka, która właśnie ma nam zaserwować pełną historycznych opowieści pieszą wycieczkę po Vallettcie.
Do stolicy Malty trafiliśmy w samym środku zimy, co oznacza, że ubrani jesteśmy w lekkie kurtki - w końcu przy "jedynie" 18 stopniach Celsjusza trzeba się jakoś ochronić przed chłodem - a na nosach mamy okulary przeciwsłoneczne. Trochę ziewam, ponieważ o 5 rano urządziły mi pobudkę dzwony kościelne. Tak głośne, że chyba ulokowane pod moim oknem.
Nasza przewodniczka tłumaczy, że mamy wielkie szczęście do pogody, bo maltańska zima zwykle jest bardziej kapryśna. W tym roku wyjątkowo nie pada, a dni są ciepłe. Lokalna ludność nie cieszy się jednak słońcem, ponieważ ciepła i sucha zima oznacza brak plonów latem.
Maltańczykom pozostaje zatem jedynie modlitwa o rychłe deszcze. I to bez krzty przesady. Do modlitwy tego ludu nie trzeba namawiać, czego zresztą można domyślić się ze słów, którymi powitała nas przewodniczka, lub figurek i wizerunków świętych, którymi ozdobione jest co drugie maltańskie domostwo. Konkretnym dowodem na wybitną pobożność tej społeczności jest też zawrotna wprost liczba katolickich świątyń - mówi się, że na powierzchni zaledwie 316 km kwadratowych wyspy znajduje się około 400 kościołów. Jak żartują Maltańczycy - każdego dnia można udać się na mszę do innej świątyni.
W niedziele i święta, ale również w dni powszednie Maltańczycy pakują się do swoich samochodów (na każdą rodzinę przypadają około dwa, trzy auta), po czym jadą na nabożeństwo. Na mszę należy udać się całą rodziną i nie ma wymówek, że „się nie chce” lub „boli główka”. Co ciekawe, nie chodzi tylko o to, że jak delikwent nie pójdzie do kościoła, to sąsiedzi będą gadać. Religia i kościół katolicki są tu po prostu bardzo poważnie traktowane.
Na tyle, że nawet nie można z nich pożartować. Wystarczającym ostrzeżeniem powinna być historia pewnego mężczyzny, który przeszło dekadę temu podczas wyspiarskiego festiwalu ośmielił się przebrać za Jezusa i odegrać komediową scenkę. Za swój "występek" otrzymał surową karę - trafił do więzienia.
Trudno jednak dziwić się maltańskiemu podejściu do religii, skoro Malta została niejako stworzona przez rycerski zakon joannitów. To właśnie wysłanym tu w 1530 roku przez cesarza Karola V świętobliwym rycerzom stolica wyspy zawdzięcza dziś swój przydomek „muzeum pod gołym niebem". Znudzonym życiem na odludziu, pełnym krzepy i energii mężczyznom nie pozostawało bowiem nic innego, jak budować i fortyfikować - oczywiście w przerwach od pracy, którą było rabowanie okrętów osmańskich w imieniu papieża.
Rozwody, aborcja i kobiety
Surowe i tradycjonalistyczne podejście Maltańczyków do życia jest bardzo wyraźne w sposobie, w jaki wyspiarze traktują kobiety. Większość rodzin na wyspie działa na zasadzie patriarchatu - mężczyzna jest głową rodziny, która zarabia pieniądze, a kobieta zajmuje się domem i rodzeniem dzieci. Jednak to, że wiele Maltanek po zawarciu małżeństwa rezygnuje z pracy zawodowej, wcale nie jest jedynie spełnianiem oczekiwań społeczeństwa czy rodziny - jak przekonuje nasza przewodniczka, rzadko bywa, by ta decyzja nie była pokierowana chęcią samych kobiet.
Oprócz niższej aktywizacji zawodowej maltańskich kobiet, istnieją tu dość wyraźne różnice w płacach względem płci. Choć może wydawać się to paradoksem w tak rozwiniętym i bogatym kraju, jakim jest Malta, to mieszkanki wyspy otrzymują średnio 42 proc. niższą emeryturę niż panowie, będąc tym samym jednym z liderów wśród krajów z najbardziej niewyrównanymi wynagrodzeniami w Europie.
Na Malcie całkowicie zakazana jest również aborcja i pigułki „dzień po”, a rozwodów udziela się tu bardzo niechętnie. Jednocześnie dopiero w 2018 roku zniesiono tu prawo „małżeństwa przez porwanie” - do tamtego czasu Maltańczyk, który uprowadził kobietę, a następnie wziął ją sobie za żonę, zgodnie z kodeksem karnym nie ponosił kary.
Rąbka tajemnicy na temat życia z maltańskim mężczyzną uchyliła również nasza kolejna przewodniczka Natalia, która z pochodzenia jest Ukrainką, ale od prawie dwóch dekad mieszka na Malcie, gdzie wyszła za mąż i wychowuje dwójkę dzieci.
Natalię poznaliśmy w Mdinie, czyli przepięknym, romantycznym mieście, do którego Maltańczycy często zabierają swoje dziewczyny na randki. Przechadzając się ciasnymi uliczkami, zagaduję ją, czy jej maltański mąż również i ją zabierał do tego urokliwego miejsca na prywatne rendez-vous.
W odpowiedzi Natalia jedynie uśmiecha się enigmatycznie. Ja jednak ciągnę temat, co ostatecznie przeradza się w rozmowę na temat życia kobiet na wyspach. Moja przewodniczka zdradza w końcu, że kobiety z zewnątrz traktowane są na Malcie dużo wyrozumialej niż autochtonki - gdy zadomowione turystki wyjdą do baru napić się alkoholu, nikt nie patrzy na nie złym okiem, zagraniczne dziewczęta mają również więcej luzu w realizowaniu zawodowych pasji.
Podkreśla jednak, że Malta się zmienia, a młode Maltanki dochodzą swych praw i coraz rzadziej ślepo podążają za radami zaściankowych rodziców. Co nie oznacza, że nie szanują swojej rodziny - ognisko domowe to na Malcie święty krąg, którego nie wolno gasić, mimo różnic poglądów.
– Dla mnie mieszkanie na Malcie jest cudowne, naprawdę. Żyjąc tu nie można nie zakochać się w maltańskich ludziach, ich gościnnej i rodzinnej mentalności, ich grzeczności i spontaniczności – wspomina Ukrainka.
Najszczęśliwszy naród w Europie
Z jednej strony wszystko, co do tej pory usłyszałam o Malcie, brzmi jakbym znalazła się w Polsce, ale ze śródziemnomorskim klimatem. Z drugiej Maltańczycy diametralnie różnią się od ludu znad Wisły. Mieszkańcy wysp to jeden z najszczęśliwszych narodów na świecie - zajmują 14. miejsce na świecie pod kątem najbardziej zadowolonych z życia.
Są jednocześnie jednym z najdłużej żyjących narodów w Europie. Jak przekonują nasze przewodniczki, wszystkiemu "winne" jest wiecznie obecne słońce, pyszne wino oraz sjesta, trwająca codziennie od południa do 16. Bo jak tu nie być zadowolonym, skoro w przerwie od pracy Maltańczyk może wybrać się na plażę, by popływać w morzu, zamiast kisić się w zatłoczonym tramwaju w drodze do domu.
Ba, Maltańczyk może śmiało zostawić swoje rzeczy na plaży - łącznie z portfelem czy dokumentami - ponieważ nikt mu ich nie ukradnie. Malta to bardzo bezpieczny kraj. Na tyle, że tutejsi premier i prezydent poruszają się po wyspie bez ochrony, nierzadko na piechotę.
Nie trudno też być szczęśliwym żyjąc w tak urokliwym miejscu. Zachwycająca architektura i orzeźwiające morskie powietrze przyciągają tu również filmowców - na Malcie nagrywano m.in. serial "Gra o tron" czy "Gladiatora". W połączeniu ze śródziemnomorskim stylem bycia i ujmującą życzliwością mieszkańców wyspy, Malta jest miejscem wartym zachwycenia się i zobaczenia na własne oczy.