"Nie mam koronawirusa, miałem zrobiony test, ale… już nie mogę dłużej milczeć. Mam dość kłamliwej propagandy i wykorzystywania tragedii do politycznej gry, do prowadzenia kampanii prezydenta Dudy, który w obliczu zagrożenia bezwstydnie się lansuje. Ja wiem jak działa 'kartonowe państwo'" – napisał w sobotę wieczorem na Facebooku Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny.
Senator Wadim Tyszkiewicz opisał na Facebooku jak w praktyce wyglądały procedury, gdy w związku z wystąpieniem objawów poddał się testowi na koronawirusa. Niezrzeszony polityk, który sympatyzuje z opozycją, twierdzi, że panuje chaos, brakuje informacji i infrastruktury, a politycy PiS korzystając z jego czasowej izolacji w oczekiwaniu na wynik testu zerwali kworum w Senacie (chodziło o przygotowaną przez opozycję nowelizację ustawy o koronawirusie w celu większej ochrony rodziców i przedsiębiorców).
Wieloletni prezydent Nowej Soli relacjonuje, że objawy wskazujące na grypę lub koronawirusa (są nie do odróżnienia bez testu) pojawiły się u niego w środę na lotnisku. Polityk miał się udać służbowo do Szczecina. "W obliczu zagrożenia koronawirusem na lotnisku postanowiłem zbadać temperaturę. Szukałem takiego punktu pomiaru, o którym trąbiono w telewizji. Nie znalazłem. Do odlotu niespełna pół godziny. Udałem się więc do ambulatorium na lotnisku. Było zamknięte na cztery spusty. W środku nikogo" – opisuje były samorządowiec.
Chaos na lotnisku, powrót do hotelu
Następnie senator Tyszkiewicz opisuje kolejne próby, jakie podjął by uzyskać pomoc. "Skorzystałem z telefonu przed drzwiami. Poinformowano mnie, że za chwilę ktoś przyjdzie. Minęło ok. 10 minut. Nikt się nie pojawił. Zadzwoniłem ponownie. Znów obietnica, że ktoś się pojawi. Kolejne 10 minut. Nikogo. Poszedłem więc szukać kogoś z personelu medycznego na lotnisku. Nie znalazłem. Zbliżał się odlot samolotu.
Przeszedłem odprawę, wchodziłem już na płycie lotniska do autobusu wiozącego do samolotu i przy nasilających się objawach… uznałem, że w obliczu epidemii nie będę ryzykował zdrowiem i życiem swoim i innych, cofnąłem się" – pisze Wadim Tyszkiewicz.
Polityk relacjonuje, że wrócił do hotelu, a następnie udał się do lekarza, który potwierdził, że pacjent ma gorączkę, przepisał leki i zalecił samoobserwację. "Objawy wydawały się takie, jak przy typowym przeziębieniu: ból głowy, gorączka, ból gardła, katar, ból stawów, potworne pocenie się… Objawy się nasiliły. Wyglądało na zwykłe przeziębienie. Noc jednak miałem ciężką z objawami choroby. Rano zgłosiłem telefonicznie swój stan Marszałkowi Grodzkiemu. Nakazał mi, abym natychmiast się udał do Szpitala Zakaźnego na ul. Wolskiej w celu przeprowadzenia testu na obecność koronawirusa" – kontynnuje polityk.
Test na koronawirusa, czekanie na wynik
W czwartek o 8 rano był już w szpitalu, gdzie pobrano od niego wymazy do testu na koronawirusa. "Nakazano mi powrót do pokoju, nie kontaktowanie się z kimkolwiek i oczekiwanie na kontakt kogoś z Sanepidu" – pisze Tyszkiewicz i dodaje, że wynik miał się pojawić po 4-6 godzinach. Mimo podejrzenia koronawirusa nie zaproponowano mu transportu, który ochroniłby innych przed ewentualnym zakażeniem. Polityk założył maseczkę i wrócił do hotelu tramwajem, trzymając się z dala od ludzi.
Gdy minął maksymalny czas, po jakim znany miał być wynik jego testu, Tyszkiewicz zaczął dzwonić do sanepidu. Po dłuższym czasie nastąpiło połączenie i obiecano mu, że sanepid oddzwoni z informacją. "Nikt nie oddzwonił" – pisze polityk. "Koło godz. 19 znów zawisłem na telefonie. Po bardzo wielu próbach w końcu się dodzwoniłem. Po blisko 11 godzinach (miało być maksymalnie 6) jest wynik. Negatywny. Uffff" – relacjonuje.
Pod nieobecność Tyszkiewicza PiS zrywa kworum w Senacie
Tyszkiewicz podkreśla jednak, że senatorowie PiS wykorzystali czas jego izolacji, by uniemożliwić przegłosowanie poprawek do ustawy o koronawirusie przez opozycję. "W tym czasie w Senacie marszałek Karczewski i senatorowie PiS wykorzystali moją nieobecność i nieobecność kilku senatorów Opozycji Demokratycznej (senator Pociej wrócił z Paryża, został w domowej kwarantannie) i zerwali kworum, blokując debatę nad projektem ustawy 'antykoronawirusowej'. Marszałek Karczewski domagał się zerwania obrad Senatu. Sytuacja została cynicznie wykorzystana przez polityków PiS" – ocenia Wadim Tyszkiewicz.
Jego zdaniem Prawo i Sprawiedliwość, a także wspierany przez partię kandydat na prezydenta Andrzej Duda, wykorzystują epidemię, by zbijać kapitał polityczny. "I kiedy oglądam dzisiaj w TV ostentacyjne objeżdżanie przez prezydenta Dudę miast i miasteczek, witanie się się z każdym i konferencje za konferencją, to zastanawiam się nad tym, jak można tak bezczelnie wykorzystywać tą trudną sytuację do umacniania władzy jedynie słusznej partii i lansowanie się prezydenta? Wstyd" – twierdzi senator. Dodaje, że nie ma pretensji do personelu medycznego, bo za bałagan jego zdaniem odpowiada rząd PiS.
"Polacy są zdani głównie na siebie"
"Mam pretensje do polityków i władz, które okłamują Polaków i na konferencjach prasowych stwarzają pozory profesjonalizmu. Polacy są zdani głównie na samych siebie i mam nadzieję, że postępując odpowiedzialnie, wyjdziemy razem z tej tak trudnej sytuacji. Można zamknąć lotniska i dworce, można zamknąć galerie handlowe i restauracje, ale nic nie zastąpi profesjonalnej i dobrze wyposażonej służby zdrowia i odpowiedzialności świadomych zagrożenia Polaków" – konklujduje senator Wadim Tyszkiewicz.