– Cześć, jestem w domu. Już nie jestem w szpitalu. Okazuje się, że gorączka wcale nie musi być powyżej 38 stopni w nocy, u mnie doszła raz do tej granicy – tak zaczyna swój post Magda Glińska, instruktorka w szkole tańca Salsa Libre, u której stwierdzono zakażenie koronawirusem. Trafiła do szpitala w niedzielę, a już po kilku godzinach została przewieziona karetką do domu.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Opisała, że poza suchym kaszlem, bólami stawów czy dusznościami czuła się – jak powiedziała – "ok". Radzi, by właśnie z dusznościami zgłosić się do sanepidu.
Przyznała, że bardziej niż o siebie bała się o kota, że nie będzie miał kto go nakarmić. – Jestem już w domu, jestem spokojna – zapewniła wszystkich martwiących się o zdrowie. – Błagam, nie wychodźcie z domu – zaapelowała i poprosiła, by nie wyśmiewać ludzi w maskach i nie bagatelizować koronawirusa, czyli "cholerstwa, które się roznosi".
Tancerka opisała także objawy, jakie miała. – W czwartek wieczorem pojawił się kaszel, w piątek stan podgorączkowy i bóle stawów, duszności pojawiły się z piątku na sobotę, w niedzielę – czyli dziś – lekkie trudności z oddychaniem, ale później przeszło – opowiedziała Magda Glińska.
Zapewniła o czymś, co już od dawna wiadomo w związku z koronawirusem. – Część osób młodych, wyćwiczonych, przechodzi to bardzo lekko. Nie biorę żadnych leków. Jak gorączka wzrośnie, mam wziąć paracetamol, jak kaszel będzie przeszkadzał, mam wziąć lek na kaszel i to wszystko. Leżę w łóżku, mam pić 2-2,5 litra wody dziennie – przekazała.
Tymczasem w Polsce liczba osób zakażonych koronawirusem wciąż się zwiększa. Według najnowszych danych opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia w niedzielę potwierdzonych przypadków jest już 125, trzy osoby zmarły. Natomiast u 13 leczonych ustąpiły objawy. Nie oznacza to jednak, że są wyleczone.