Pokazano kombinezony dla lekarzy i pielęgniarek w czasach epidemii koronawirusa. W szpitalu w Łomży można w nich po prostu utonąć.
Pokazano kombinezony dla lekarzy i pielęgniarek w czasach epidemii koronawirusa. W szpitalu w Łomży można w nich po prostu utonąć. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Reklama.
Widzimy ubraną w kombinezon postać na korytarzu. Powiedzieć, że strój jest za duży to nic nie powiedzieć, bo człowiek dosłownie w nim tonie i wygląda komicznie. Tyle że sytuacja wcale nie jest komiczna, bo zakażonych koronawirusem ma być w tym tygodniu nawet tysiąc osób.
To nie pierwszy tego typu post. O tym, że tak wygląda sytuacja w innych szpitalach zakaźnych, świadczy też wpis jednej z lekarek.
W jej poście na Facebooku czytamy o nagłej przemianie z kardiologa inwazyjnego w zakaźnika. "Zero informacji, zero przeszkolenia. Instrukcja zakładania kombinezonu od zupełnie innego modelu. Brak instrukcji zdejmowania skażonego. Maski opakowane sterylnie, ale nieopisane, nie wiadomo, czy to HEPA (ta na zdjęciu to standardowa maska chirurgiczna)" – opisała. W poście mogliśmy jeszcze przeczytać, że kombinezony były wyłącznie w rozmiarze XL.
Wcześniej fatalny stan przygotowania szpitali na walkę z koronawirusem opisała jeszcze była posłanka PiS i jedna z szefowych szpitala w Łomży, Bernadeta Krynicka.
– Jesteśmy tak nieprzygotowani, że to głowa mała. Nie ma warunków, nie ma śluz, nie ma izolatek, wentylacji z podciśnieniem – powiedziała Krynicka, kierowniczka działu kontraktowania i nadzoru świadczeń medycznych.
Czytaj także: