W 3. sezonie Jonathan Nolan i Lisa Joy, czyli twórcy "Westworld", zabierają nas poza tytułowy park rozrywki. W miarę rozkręcania się pierwszego odcinka, zastanawiamy się, czy na pewno włączyliśmy dobry serial. Zamiast dzikiego zachodu, wchodzimy do świata przypominającego schludnego "Łowcę androidów". A do głównej obsady dołącza znany z serii "Breaking Bad" Aaron Paul. Jest naprawdę dobrze, na bogato i czekam na więcej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Nie czekałem na nowy sezon "Westworld". Poprzedni mnie wymęczył i tylko z obowiązku dobrnąłem do końca. Jednak patrząc po opiniach w internecie, drugi sezon zostało bardzo chłodno przyjęty i wielu widzów przerwało go po kilku odcinkach. Jeśli wśród nich są osoby, które to czytają - nadróbcie na szybko lub przeczytajcie poniższe streszczenie. W trzecim sezonie serial wskakuje na właściwy poziom - choć oczywiście nie wszystkim to przypadnie do gustu.
O czym jest "Westworld"? To bardzo dobre pytanie
Pierwszy sezon "Westworld" pokazywał nam niezwykle oryginalną, intrygującą, ale bardzo realną koncepcję świata. Otóż, w niedalekiej przyszłości powstają parki rozrywki z androidami (hostami) obdarzonymi sztuczną inteligencją i ludzkim wyglądem, ale i pewnymi ograniczeniami - np. nie mogą atakować gości i nie mają wolnej woli.
Poznajemy od środka miejsce symulujące Dziki Zachód, do którego za górę pieniędzy można się wybrać, by pofolgować w saloonie, pojeździć na koniu lub porobić naprawdę złe, okrutne i zboczone rzeczy. Bez konsekwencji. Oczywiście większość ludzi korzysta z tej drugiej opcji, bo to tylko "maszyny", którym można sformatować pamięć i odtworzyć ciała.
"Westworld" jednak nie jest tylko rozrywkowym science-westernem. Skłania do głębszych, typowo futurystycznych rozkminek - co czyni nas ludźmi, czy roboty mogą mieć świadomość, czy zabicie sztucznej inteligencji to morderstwo? W pierwszym sezonie wszystkie niuanse technologiczne zarówno parków, jak i hostów, były w większości klarownie wyjaśnione, a różne linie czasowe i wątki spotkały się pod koniec w logicznej i zaskakującej konkluzji.
Co się wydarzyło w 2. sezonie "Westworld"? Oj, zbyt wiele
Niestety w drugim sezonie autorzy postanowili zagmatwać i przesadnie rozbudować całą historię. Poznaliśmy nowe parki w innych klimatach (np. "samurajskim"), które są nastawione nie tylko na wyciąganie pieniędzy, ale i informacji od klientów. Cała fabuła przebiega w ciągu kilka tygodni, ale jest znów niechronologiczna i jeszcze bardziej zawiła niż poprzednio.
Doszła komplikująca sprawy (i odbiór) funkcja przejmowania kontroli i kopiowania hostów przez pobratymców, tabuny pseudo-egzystencjalnych rozważań i dialogów, a także mnóstwo dodatkowych wątków korporacyjnych, nudnych postaci i ogólnie wszystkiego. Zwykły ludzki umysł nie był w stanie tego ogarnąć i zaczął powątpiewać w to, czy sami scenarzyści nie zapędzili się w kozi róg. I czy przypadkiem nie zaoferowali nam jednej, wielkiej wydmuszki.
Krótko mówiąc, w poprzednim sezonie doszło do buntu maszyn, które wykształciły świadomość na tyle, by zemścić się na swoich pana/oprawcach. Podłożem całego narastającego przez wszystkie odcinki konfliktu, jest pieczołowicie uknuty spisek ojca wszystkich serialowych maszyn - Forda (Anthony Hopkins), który świadomie zaprogramował je do owej vendetty, a także zupełnie inne plany właściciela przybytków - firmy Delos.
Koniec końców dochodzi do rzezi i upadku kilku parków, a na czele e-powstania staje Dolores grana przez Evan Rachel Wood. Udaje jej się po trupach wydostać do świata ludzi w jednym celu - zniszczenia cywilizacji i zapełnienia Ziemi hostami. Przypomnę, że w finale 2. sezonu widzimy jak zabiera ze sobą pięć "pereł" ze świadomością hostów. Trzeci sezon skupi się zatem na kontynuacji misji Dolores, która jest bardziej przebiegła niż zwykli ludzie, ale ma też wiele ich słabości. Możliwe więc, że zrezygnuje z anihilacji naszego gatunku.
3. sezon "Westworld" będzie miał 8 odcinków. Jest na co czekać
Pierwszy odcinek rozpoczętego 16 marca sezonu, to prawdziwy powiew świeżości. Wkraczamy do miast przyszłości. Po ulicach jeżdżą, i w przestworzach latają, autonomiczne pojazdy, do góry pną się postmodernistyczne i estetyczne wieżowce. Scenografia i lokacje użyte w serialu są jak mokry sen każdego cyberpunka i trudno jest nam odróżnić, czy to tylko efekty komputerowe, czy naprawdę ekipa postawiła hiperrealistyczne miasto ze styropianu, a może one już stoją (spora część zdjęć powstała w Singapurze). Po kowbojach, drewniakach i westernowym Dzikim Zachodzie, którego osobiście nie cierpię, to bardzo przyjemna odmiana.
Kolejną nowością, która sprawi, że z pewnością sięgnę po kolejne odcinki, jest obsadzenie w jednej z głównych ról Aarona Paula. Jego postać bardzo przypomina "późnego" Jessego Pinkmana z "Breaking Bad". Twarz ma zmęczoną życiem, działa poza prawem, ale od razu widać, że to w głębi serca poczciwy człowiek i przyjaciel robotów. Może odwieść Dolores od realizacji jej planów, ale może też, jak z Walterem Whitem, siać zniszczenie. Obie opcje zapowiadają się interesująco.
Od razu zwracamy uwagę na spokojniejszą narrację. Jest zdecydowanie prostsza i bardziej zrozumiała, choć też skaczemy po różnych wątkach i planach czasowych. Wydaje się jednak, że już nie będziemy katowani aż tyloma mieszającymi w głowie retrospekcjami, a akcja będzie przeć do przodu. To tylko pierwszy odcinek, ale jestem dobrej myśli. Twórcy pozbyli się "przeszkadzajek", dodali Pinkmana i hipnotyzujące lokacje, które nie wyglądają tanio. Będę oglądać "Westworld" dalej, do czego zachęcam i tych, którzy postawili na nim krzyżyk.