Dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego zwolnił położną za wpis na Facebooku. Kobieta alarmowała, że w placówce brakuje podstawowego zabezpieczenia. Dwa dni po tej publikacji dostała wypowiedzenie z rąk szefa placówki. O sprawie pisze "Tygodnik Podhalański".
Renata Piżanowska, położna, specjalistka ds. neonatologii na oddziale noworodków i wcześniaków w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym, w środę 18 marca podzieliła się na Facebooku tym, co dzieje się w placówce, w której sama pracuje. Wrzuciła m.in. zdjęcia, pokazujące jej ręce po 12 godzinach pracy. "Zeżarta skóra od płynu dezynfekcyjnego" – wskazywała.
Położna przekonywała, że w szpitalu brakuje materiałów, które w czasie epidemii koronawirusa zapewniłyby ochronę jej i pacjentom. Wyznała, że maskę musiała uszyć sobie sama. Wpis na Facebooku nie spodobał się dyrekcji szpitala. Dwa dni po publikacji Piżanowska dostała wypowiedzenie.
– Nigdzie nie napisałam, że sytuacja dotyczy szpitala w Nowym Targu, ale uderz w stół, a nożyce się odezwą – skomentowała, a jej słowa cytuje "Tygodnik Podhalański". Inne zdanie na ten temat przedstawił Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego. Jego zdaniem wpis jest nieprawdziwy, bo na oddziale "nie brakowało masek i nie ma powodu do robienia ich samemu".
Dodajmy, że przez pandemię koronawirusa podstawowego sprzętu ochronnego brakuje w wielu polskich szpitalach. Doszło już do tego, że nawet zwykłe maseczki stały się na wagę złota. Wiele osób, które nawet nie są związane z ochroną zdrowia, wzięło sprawy w swoje ręce i zaczęło szyć maseczki.