Jak donosi na Twitterze dziennikarz TOK FM Adam Ozga, Polska mogłaby razem z innymi państwami UE uczestniczyć we wspólnym przetargu na sprzęt ochrony osobistej przed koronawirusem, ale rząd PiS spóźnił się ze zgłoszeniem. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce został oficjalnie potwierdzony 4 marca, gabinet Mateusza Morawieckiego wyraził zainteresowanie przetargiem 6 marca. W efekcie Polska nie załapała się na kombinezony, rękawiczki i maski ochronne.
Lekarze, pielęgniarki i inny personel medyczny skarży się na to, że nie jest odpowiednio chroniony przed zakażeniem koronawirusem podczas pracy. Medycy narzekają na niewystarczającą liczbę testów, a także brak środków ochrony osobistej, takich jak kombinezony, gogle, maski, rękawiczki i inne produkty, które zmniejszyłyby ryzyko, iż w wyniku kontaktu z zakażonymi pacjentami zapadną na COVID–19.
Szpitale w całym kraju apelują do społeczeństwa o pomoc w doposażaniu oddziałów. Na Facebooku trwa wiele oddolnych akcji pomocy medykom: od szycia masek po drukowanie sprzętu 3D. Jednak ten zryw nie byłby aż tak konieczny, gdyby rząd PiS na czas zgłosił Polskę do wspólnego mechanizmu zamówień w Unii Europejskiej.
Mechanizm został uruchomiony w 2014 roku. Rząd PiS zgłosił Polskę dopiero 6 marca – 2 dni po pierwszym oficjalnie stwierdzonym przypadku koronawirusa w Polsce (datę można sprawdzić na stronie Komisji Europejskiej, Polska jest drugim państwem od góry). W konsekwencji w Polsce brakuje podstawowego sprzętu ochronnego stosowanego podczas walki z epidemią koronawirusa.
6 marca, gdy rząd Mateusza Morawieckiego zgłaszał Polskę do mechanizmu wspólnych przetargów, zamówienie na sprzęt medyczny dla państw Unii Europejskich było już w toku. W przetargu związanym z walką z koronawirusem wzięło udział 20 państw.
Jak ustalił serwis factcheckerski Konkret24, to nie jedyny wspólny przetarg unijny bez Polski. W 2016 i 2019 roku nasz kraj nie został zgłoszony przez władze do wspólnego zakupu szczepionek.