Ministerstwo Zdrowia podaje na bieżąco nowe dane o osobach zakażonych koronawirusem i ofiarach śmiertelnych COVID-19. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, jak prowadzone są statystyki. "Gazeta Wyborcza" informuje, że jeśli ktoś przebywa na domowej kwarantannie i umrze w domu, nie zostanie zaliczony do ofiar epidemii.
Do tej pory wszystkie potwierdzone przez Ministerstwo Zdrowia ofiary koronawirusa zmarły w polskich szpitalach. Zakażenie potwierdzono u nich badaniami i choć część miała też inne schorzenia, lekarze stwierdzali: zgon z powodu koronawirusa. Sanepid i rząd nie mogły z tym polemizować.
"Wyborcza" podaje, że inaczej wygląda sytuacja, kiedy osoba zakażona lub podejrzewana o zakażenie umiera w domowej kwarantannie. Dziennik ustalił, że państwo nie jest na to przygotowane, a jego administracja robi wszystko, by nie połączyć zgonu z epidemią.
Jako przykład podano m.in. śmierć 45-latka w Głogowie, który miał objawy zakażenia po powrocie z zagranicy. Umarł w mieszkaniu w trakcie domowej kwarantanny. Specjalny ambulans miał przyjechać do niego w poniedziałek. Mężczyzna zmarł dwa dni wcześniej.
Podobnie było z 50-letnią mieszkanką Konina. Miała odbyć dwutygodniową kwarantannę. Według rodziny skarżyła się na zły stan zdrowia. Kobieta zmarła w swoim mieszaniu, a wezwany do stwierdzenia zgonu lekarz rodzinny wykluczył udział osób trzecich. Nie ma przestępstwa, więc nie zlecono sekcji zwłok.
Przypomnijmy, że od początku epidemii w Polsce ujawniono już 1051 zakażeń i 14 zgonów. To dane prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia. Przymusowej, 14-dniowej kwarantannie musi się poddać każda osoba, która wraca do naszego kraju z zagranicy.