Polacy nie chcą tych wyborów i nic tego nie zmieni. W sieci wrze, wybory korespondencyjne tylko dolały oliwy do ognia. Wycofanie się z zapisu kar więzienia za ukrywanie kart, który jeżył włosy na głowie, niewiele zmieniło. Ludzie mają dylemat, co zrobić. Część internautów zapowiada, że nie zamierza odbierać pakietów wyborczych. "Nie odbiorę i tyle. I co mi zrobią?" – piszą. A prawnicy wskazują na wiele sytuacji, które mogą wywołać chaos.
Przypomnijmy najpierw absurdalny pomysł z karaniem za nieodesłanie kart wyborczych, który zmroził Polaków. Zapis, który pojawił się w projekcie ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP, mówił:
"Kto niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia, podrabia lub kradnie kartę do głosowania – podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
PiS ostatecznie się z tego wycofał, w nowym dokumencie już tego zapisu nie ma. Ale o tym, że ktoś w ogóle w Polsce o takich sankcjach pomyślał, nie można zapominać.
Przymus niezgodny z konstytucją
– Artykuł 62 Konstytucji RP mówi wprost: Obywatel Polski ma prawo do udziału w referendum oraz prawo wybierania prezydenta Rzeczpospolitej, posłów, senatorów, przedstawicieli do samorządu terytorialnego. Czyli w sytuacji, gdy chcemy wprowadzić przymus wyborczy, obwarowany sankcją w postaci kary pozbawienia wolności, to de facto zmieniamy konstytucję mocą ustawy – podkreśla w rozmowie z naTemat sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, prezes Fundacji Edukacji Prawnej Iustitia.
Sam przymus wyborczy, jak wskazuje, stosowany jest głównie w Ameryce Południowej, ale też np. w Austrii czy Belgii, jednak w krajach europejskich sankcją jest kara grzywny. Gdyby Polska w takiej formie go wprowadziła, byłaby jedynym państwem w UE, która na coś takiego wpadła.
– Jeśli chodzi o kraje europejskie, to takie rozwiązania powinny być zapisane w konstytucji. A najczęstszą sankcją za niepodporządkowanie się prawu jest grzywna. A nie kara aresztu jak w krajach Ameryki Południowej – podkreśla.
Tego nie będzie, to już wiemy. – Ale to nie zmienia faktu, że mamy wybory jawne. A to oznacza, że ktoś może czuć się przymuszony do głosowania w określony sposób. Na przykład ze względu na swoją pozycję zawodową – podkreśla sędzia.
Czyli? – Być może obawiając się o miejsce pracy w instytucji państwowej, w spółce skarbu państwa, zagłosuje w sposób niezgodny ze swoimi przekonaniami, wiedząc, że ktoś będzie mógł sprawdzić na kogo oddał głos, a w dalszej konsekwencji poznać jego sympatie polityczne. Nie można przecież wykluczyć, że ktoś będzie chciał sprawdzić teraz, za miesiąc, może za rok, jak określony Kowalski zagłosował w wyborach prezydenckich. Na przykład podejmując decyzję o awansie Kowalskiego – odpowiada.
Jak reagują internauci
W sieci się gotuje. Zgodnie z projektem ustawy pakiety wyborcze mają być dostarczane do skrzynek pocztowych. "Nie odbiorę karty do głosowania w maju!", "Zignoruję korespondencję w sprawie wyborów", "A jak nie odbiorę to co?", "Po prostu nie wyciągnę karty ze skrzynki" – zapowiedziało wielu internautów na Twitterze już w poniedziałek, gdy rozeszła się wieść o karach.
Ktoś napisał: "Mnie proszę żadnego pakietu wyborczego nie przysyłać, bo zapowiadam wszem i wobec, że nie odbiorę i żadna siła nie jest mnie do tego zmusić".
Padały też pytania: "Czy jest obowiązek odebrania pakietu wyborczego?", "Co się stanie jak nie odbiorę?”.
– Jeśli zostawimy pakiet w skrzynce, to nasz głos po prostu nie zostanie oddany. To tak jakbyśmy po prostu nie poszli na wybory – tłumaczy Marta Kożuchowska-Warywoda.
Zapis w ustawie mówi:
Koperty zwrotne niedostarczone do gminnej obwodowej komisji wyborczej do zakończenia głosowania przekazywane są właściwemu dyrektorowi delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Jeden z prawników, prosi o anonimowość: – Oczywiście, że nie ma obowiązku odebrania pakietu. Nie ma przymusu wyborczego. Próbowano wprowadzić artykuł, który można było interpretować na różne strony. Ale ten przepis został usunięty.
Nie bez ironii zwraca uwagę, czy listonoszom uda się zmieścić wszystkie pakiety w skrzynkach. – Pamietajmy, że są rodziny, w których jest wielu członków uprawnionych do głosowania – mówi.
Już na etapie tych skrzynek mnożą się pytania. Jaki poczta ma dowód na to, że dostarczy nam pakiet? I jaki my mamy dowód, że przesyłka do nas dotarła? Czy listonosz się nie pomylił i nie włożył jej do skrzynki sąsiada, co przecież wiemy – zdarza się wcale nie tak rzadko?
– Trzeba będzie przyjąć fikcję doręczenia. Czyli że pakiet wrzucony do skrzynki będzie skutecznie doręczony adresatowi. Moim zdaniem to kolejny argument do podważenia ważności wyborów. Aby takie doręczenie było skuteczne, obywatel powinien wcześniej złożyć oświadczenie o adresie do doręczeń korespondencji. Każdy może powiedzieć, że przesyłki nie dostał – zauważa sędzia.
A może być, jak zwraca uwagę, również taka sytuacja: sąsiad będący w konflikcie z Kowalskim mógł wyjąć przesyłkę z uszkodzonej skrzynki i wiedząc, że Kowalski ma określone zapatrywania polityczne, w ten sposób utrudnić lub uniemożliwić oddanie głosu. – Nie można wykluczyć sytuacji, że ktoś postanowi skorzystać z naszego pakietu i zagłosować za nas – podkreśla.
Ma z tym często do czynienia w sądzie przy wnioskach o przywrócenie terminu: – Często padają argumenty, że skrzynki są uszkodzone. Albo że ktoś jest w konflikcie z sąsiadem, który specjalnie wybiera mu korespondencję ze skrzynki.
Przedstawiciel organizacji pozarządowej, prosi o anonimowość: – Są setki hipotetycznych sytuacji, które mogą doprowadzić do tego, że te pakiety nie dotrą do właściwej osoby. Nawet w jednej rodzinie może się to zdarzyć. Ktoś wyciągnął pocztę ze skrzynki, z jakiegoś powodu nie przekazał drugiej osobie. Jak to będzie potwierdzane, że właściwa osoba oddała głos? Przecież hipotetycznie jedna osoba może wypełnić kilka kart. Moim zdaniem będzie duży chaos.
– Ilość implikacji i możliwych zdarzeń jest bardzo dużo, praktycznie nie do opisania. To wszystko może się zdarzyć. Na przykład domownik uzna, że starsza, 90-letnia babcia, może podjąć niewłaściwą decyzję i zagłosuje za nią. Nie wyobrażam sobie, żeby tak poważną zmianę związaną ze sposobem głosowania można było przygotować i przeprowadzić w tak krótkim czasie. Inne państwa nad podobnymi rozwiązaniami pracowały przez lata – uważa Marta Kożuchowska-Warywoda.
Sąd Najwyższy określi ważność
Pytań jest więcej. A jeśli nie odbiorę pakietu, to w jaki sposób poczta zamierza go potem odebrać jako niedostarczony? W bloku może nie jest to problem, a w domku jednorodzinnym? Przecież nie mają kluczy…
– Pakiet wyborczy może przyjść do skrzynki w miejscu zameldowania, gdzie nie przebywamy od kilku lat. I nawet jeśli dostaniemy sygnał od rodziny, że mamy korespondencję do odebrania, to sytuacja pandemii prawdopodobnie spowoduje, że nie będziemy w stanie przejechać np. przez całą Polskę, żeby odebrać nasz pakiet – to kolejna trudność.
Nasi rozmówcy uważają, że potem trzeba się liczyć ze skargami wyborczymi. – Przechodząc przez kolejne punkty tego procesu wyborczego, pojawia się szereg nowych problemów, które przemawiają za tym, że będziemy mieli do czynienia z niekonstytucyjną procedurą – mówi sędzia.
A na końcu jest jeszcze Sąd Najwyższy, który określi, czy wybory są ważne. – I tu pojawia się pytanie, w jakim składzie ten sąd będzie decydował o ważności wyborów. Czy będzie to już nowa izba kontroli i spraw nadzwyczajnych powołana przez neo KRS? Jeśli tak, to mogą pojawić się wątpliwości, czy ważność wyborów została stwierdzona przez właściwie obsadzony i konstytucyjny organ – zwraca uwagę.