Premier Morawiecki i minister Szumowski wiedzą, że wybory prezydenckie podczas epidemii koronawirusa to zagrożenie dla życia i zdrowia Polaków – wynika z ujawnionego w mediach listu, jaki do członków Porozumienia wysłał Jarosław Gowin.
Premier Morawiecki i minister Szumowski wiedzą, że wybory prezydenckie podczas epidemii koronawirusa to zagrożenie dla życia i zdrowia Polaków – wynika z ujawnionego w mediach listu, jaki do członków Porozumienia wysłał Jarosław Gowin. fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Reklama.
List Gowina do członków jego partii Porozumienie na temat koronawirusa liczy 2 strony. Został opublikowany przez dziennikarza w całości. Widnieje na nim data 6 kwietnia (poniedziałek). To dzień, gdy wicepremier podał się do dymisji w związku z naciskiem, jaki PiS wywiera na przeprowadzenie wyborów prezydenckich podczas epidemii koronawirusa (tego samego dnia jego partia poparła projekt PiS, by głosowanie odbyło się korespondencyjnie). Co pisze Jarosław Gowin w swoim liście?
Wyjaśnia w nim powody swojej dymisji, a także podkreśla, że rozumie iż ostatnie wydarzenia skłaniają członków jego formacji do refleksji nad losem swojej rodziny i Polski. Podkreśla, że czas epidemii koronawirusa to moment historyczny. Oprócz tego typu zapewnień w liście znajduje się też informacja, że nalegający na rychłe wybory prezydenckie premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski są świadomi tego, że głosowanie w tych okolicznościach stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli.
"Dlatego właśnie, w obliczu ostatnich wydarzeń byliśmy zgodni, że wybory w dniu 10 maja oznaczają zagrożenie dla zdrowia i życia Polaków. To przekonanie w rozmowach ze mną podzielał Premier, Minister Zdrowia, a także liderzy środowisk opozycyjnych" – czytamy w liście Jarosława Gowina. Stoi to w kontraście z oficjalnym stanowiskiem rządu PiS, który zapewnia, że wybory korespondencyjne podczas epidemii są bezpieczne.
Przypomnijmy: według komunikatu rządowego z 8 kwietnia o godz. 10 od początku epidemii zakażeniu koronawirusem uległo łącznie 5 tysięcy osób w Polsce. 136 ludzi zmarło.