Z serwerów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury doszło do wycieku wrażliwych danych. Chodzi o imiona, nazwiska, adresy zamieszkania, numery telefonów. Sprawę opisuje tvn24.pl.
Do wycieku danych doszło 21 lutego, ale Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury dowiedziała się o tym dopiero 7 kwietnia od Komendy Głównej Policji. Kilka dni później do osób, których dane wyciekły, dotarła informacja o tym fakcie. Poszkodowanych ma być w sumie ponad 50 tys. osób.
– Nie znam sędziego, czynnego zawodowo, który nie byłby zarejestrowany w KSSiP – mówi dla tvn24.pl warszawska sędzia. – To jest nasze główne miejsce szkoleń – dodaje. Wyciek danych dotyczy rzecz jasna nie tylko sędziów. Chodzi też o policjantów, biegłych sądowych, aplikantów, osób doszkalających się czy prowadzących zajęcia. Wszyscy są poszkodowani w tej sprawie.
Do wycieku miało dojść w trakcie przenoszenia danych pomiędzy platformami szkoleniowymi KSSiP. – Do naruszenia doszło w lutym, a oni twierdzą, że dowiedzieli się dopiero 7 kwietnia. W najlepszym wypadku oznacza to, że te dane mogły być wykorzystywane przez co najmniej pięć tygodni – stwierdza jeden z sędziów.
Nikomu w zasadzie nie trzeba tłumaczyć, czym grozi wyciek takich danych jak imię, nazwisko, numer telefonu, adres e-mail czy miejsce zamieszkania. Nie ustalono, czy w niepowołane ręce trafiły także numery PESEL.
– Kiedyś zaczynałem dzień od sprawdzenia, co w nocy podpisał Andrzej Duda. Teraz będę zaczynał od sprawdzenia w Biurze Informacji Kredytowej, czy ktoś nie wziął na mnie pożyczki – komentuje jeden z sędziów, który otrzymał mailową informację o naruszeniu jego danych. – Ktoś ma cały wymiar sprawiedliwości na talerzu – dodaje anonimowo inny. KSSiP to jednostka pozostająca pod nadzorem ministra sprawiedliwości.