Jarosław Gowin nie zgadza się z decyzją partii rządzącej ws. przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju. Lider Porozumienia uważa, że organizowanie głosowania w czasie epidemii koronawirusa jest niebezpieczne dla zdrowia Polaków. Polityk zasugerował, że pierwszym najbezpieczniejszym terminem wyborów byłby koniec letnich wakacji.
– W mojej ocenie pierwszy możliwy termin to jest połowa sierpnia – ocenił Jarosław Gowin, dodając, że w tym tygodniu będzie rozmawiał o zmianie konstytucji z przedstawicielami "świata politycznego". Szef Porozumienia nadal wolałby bowiem, aby wprowadzono jedną siedmioletnią kadencję prezydencką.
Gowin podkreślił, że jeśli politycy opozycji nie zgodzą się na zmianę Konstytucji, to "optymalnym rozwiązaniem" byłoby wprowadzenie na początku przyszłego miesiąca krótkiego stanu klęski żywiołowej. Ten rodzaj stanu nadzwyczajnego automatycznie przesuwa bowiem termin wyborów.
Przypomnijmy – dymisja Jarosława Gowina związana była z forsowanym przez PiS głosowaniem korespondencyjnym, które miało pomóc w realizacji wyborów prezydenckich 10 maja. Zdaniem byłego już wicepremiera, termin ten jest zbyt niebezpieczny, bo naraża Polaków na masowe zakażenie koronawirusem.
Teraz Porozumienie czeka na rozwój wydarzeń. Chodzi m.in. o rekomendację w sprawie wyborów ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oraz ew. wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Decyzja koalicjanta PiS zostanie ujawniona jednak najwcześniej po 7 maja, kiedy projekt ustawy z głosowaniem korespondencyjnym wróci z Senatu.