Już dwa lata przed pandemią COVID-19 amerykańscy dyplomaci ostrzegali władze w USA o tym, że w laboratorium w Wuhan nie przestrzegano procedur bezpieczeństwa. Chodzi o badania nad koronawirusami nietoperzy – informuje "Washington Post".
Amerykański dziennik wskazuje, że urzędnicy z ambasady USA kilkakrotnie odwiedzali chińską placówkę badawczą w mieście Wuhan, gdzie wybuchła epidemia koronawirusa. Wysłano dwa oficjalne ostrzeżenia do Waszyngtonu o łamaniu procedur bezpieczeństwa podczas ryzykownych badań nad koronawirusami nietoperzy.
W dokumencie, o którym pisze "Washington Post", podkreślano, że działania podejmowane w laboratorium stwarzają ryzyko wybuchu kolejnej pandemii SARS. Wtedy jeszcze nie używano określeń COVID-19 czy SARS-CoV-2, bo one pojawiły się dopiero, kiedy nowy koronawirus sparaliżował Chiny na początku 2020 r.
"W laboratorium występuje poważny niedobór odpowiednio przeszkolonych techników i badaczy potrzebnych do bezpiecznej pracy w tym miejscu" – czytamy w ostrzeżeniu dyplomatów. Tym samym sugerowano, że wirus może wydostać się z laboratorium i doprowadzić do epidemii zagrażającej ludziom.
Dodajmy, że to nie pierwsze doniesienia o możliwej "ucieczce" koronawirusa z laboratorium w Wuhan. Zespół naukowców z całego świata przeprowadził jednak badanie, które potwierdziło, że w genomie koronawirusa nie doszło do żadnej genetycznej manipulacji. Mówiąc prościej – to oznacza, że koronawirus nie został sztucznie stworzony w laboratorium.