– Tarcza została tak skonstruowana przez rząd, że przerzuca wszelkie koszta kryzysu na pracowników i nakazuje obniżanie ich pensji – mówi Łukasz Jaskuła z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego "Inicjatywa Pracownicza". Do związku każdego dnia zgłaszają się osoby, które z dnia na dzień straciły pracę. Ich historie są dowodem na to, jak część firm wykorzystuje kryzys wywołany przez epidemię koronawirusa.
Epidemia koronawirusa, to dla niektórych już nie tylko obawa o zdrowie, ale i o przyszłość. Część osób straciła pracę, część nie ma pieniędzy na opłacenie rachunków. Tacy ludzie też się do was zgłaszają?
Ludzie stracili pracę, stracili pieniądze i nie mają za co przeżyć. Do Inicjatywy Pracowniczej zgłasza się wiele osób pracujących w zakładach, gdzie nie ma związków, które broniłyby ich praw oraz bezpieczeństwa. To są najbardziej dramatyczne historie. Wiele z tych osób straciło z dnia na dzień zatrudnienie, bo pracowali na czarno, na umowach zlecenie lub na umowach o pracę na czas określony, których im nie przedłużono.
Często te osoby otrzymywały minimalne wynagrodzenie, więc nie były w stanie odłożyć pieniędzy, żeby mieć poduszkę finansową na czas bezrobocia. Jednocześnie nie spełniają warunków, żeby otrzymać zasiłek dla bezrobotnych – w tym momencie przysługuje on około 17 proc. bezrobotnym, więc większość ludzi jest pozbawiona nawet tej jałmużny – który i tak w Polsce jest bardzo niski, bo wynosi w zależności od stażu pracy od 483 do 880 zł na rękę. Właściwie można powiedzieć, że jest na żenującym poziomie, niższym niż minimum socjalne.
Niestety, ale jest to efekt wieloletnich zaniedbań. Weźmy pod uwagę choćby umowy śmieciowe, miały być na chwilę, miały pomóc przetrwać kryzys, ale nikt od lat nie chce tego uporządkować.
Rząd mógłby wykorzystać tę sytuację, aby naprawić polski rynek pracy i zabezpieczyć nas wszystkich. Jednak idzie w zupełnie inną stronę, co zaraz zemści się masowym bezrobociem.
Niepokojące jest również to, że umowy śmieciowe, które były rozwiązaniem wprowadzonym po kryzysie w latach 2008-2013, żeby uratować gospodarkę, zostały z nami na zawsze.
Obawiam się, że te rozwiązania, które są przyjęte teraz w tarczy antykryzysowej – wydłużenie czasu pracy, obniżki wynagrodzeń – również zostaną na zawsze.
Sytuację wykorzystują pracodawcy. Są pracodawcy, którzy zmuszają pracowników do podpisywania oświadczeń obniżających i tak już skromne wynagrodzenia. Pracownicy po podpisaniu tych oświadczeń, ufając, że zachowają dzięki temu miejsca pracy, i tak otrzymywali wypowiedzenie.
Okazywało się, że pracodawca po prostu chciał płacić im w okresie wypowiedzenia mniejsze pieniądze. Choć i tak były w lepszej sytuacji, niż osoby pracujące na śmieciówkach, których żaden okres wypowiedzenia nie obowiązywał.
Tarcza antykryzysowa w niewielkim stopniu wspiera pracownika.
Tarcza została tak skonstruowana przez rząd, że przerzuca wszelkie koszta kryzysu na pracowników i nakazuje obniżanie ich pensji.
Jeśli pracodawca chce otrzymać dofinansowanie od państwa do pensji w wysokości 40 proc. – w innych krajach np. we Francji, Anglii, czy w Czechach, to dofinansowanie jest dużo wyższe, wynosi nawet 80, 90 proc. – musi tę pensję pracownikom obniżyć. Ludzie zgłaszają się do nas, bo z dnia na dzień obniża się im zarobki o 20 proc. a oni nie wiedzą dlaczego.
Jest to decyzja podjęta arbitralnie przez pracodawcę. Jeśli nie ma w firmie związków zawodowych, to może tak zrobić w porozumieniu z przedstawicielami pracowników, których sam wybierze.
Tarcza nie pomaga w szukaniu oszczędności gdzieś indziej. Część firm, które mają miliony złotych kapitału rezerwowego, które wypłaciły setki milionów złotych dywidend swoim akcjonariuszom, teraz starszy pracowników, że trzeba obniżyć pensję i rozpocząć procedurę zwolnień grupowych, bo nie są w stanie przetrwać.
To jest wykorzystywanie sytuacji kryzysu. Firmy nie są w stanie pogodzić się z tym, że w tym roku będą musiały zadowolić się mniejszym zyskiem. Skandalicznym przykładem są Polskie Linie Lotnicze „LOT”
Spółka skarbu państwa, której zarząd zaproponował związkom zawodowym, żeby stewardessy pracowały przez trzy lata za pensję minimalną. Chcą także obniżyć wynagrodzenia pilotom o 66 proc., a jednocześnie w planach nie ma żadnych ograniczeń wydatków reprezentacyjnych, kosztów związanych z marketingiem.
I żadnych cięć pensji członków zarządu.
Tak, to pracownicy mają być zwalniani, to oni mają otrzymywać niższe pensje, tak, żeby zyski właścicieli zostały zachowane na tym samym poziomie. Jest to niesprawiedliwe.
Przed epidemią niektórzy twierdzili, że powoli możemy mówić o rynku pracownika, a nie pracodawcy. Czy to oznacza, że robimy teraz kroków w tył?
Nie zaobserwowałem rynku pracownika w wielu sektorach, w których Inicjatywa Pracownicza funkcjonuje, czyli w sektorze publicznym, w kulturze, w gastronomii. Rynek pracownika być może funkcjonował dla dobrze wykształconych specjalistów w dużych miastach. Natomiast rzeczywiście idzie czas pogardy i wykorzystywania wszystkich pracowników.
Tarcza antykryzysowa demoluje nasz kodeks pracy, wprowadzając takie rozwiązania, jak możliwość wydłużenia czasu pracy do 16 godzin, brak płacenia za nadgodziny z powodu wydłużenia okresu rozliczeniowego do 12 miesięcy.
Ponadto reprezentacje pracodawców żądają jeszcze większego uelastycznienia rynku pracy, co w praktyce oznacza jeszcze większa liczbę umów śmieciowych. A to właśnie z powodu umów śmieciowych kryzys dotknął nas tak głęboko i mamy do czynienia z tyloma ludzkimi dramatami.
Oczekiwalibyśmy, że tarcza antykryzysowa, czyli kolejne nowelizacje, którymi będzie zajmował się rząd, będzie dotyczyła ludzi, a nie tylko ratowania zysków korporacji.
Pracodawcy zmuszają też pracowników do wykorzystywania urlopu?
Tak, obserwujemy nagminne zmuszanie pracowników do odbierania zaległych urlopów, co uważam za nieetyczne. Urlop ma służyć odpoczynkowi, a w obecnej sytuacji bardzo trudno zadbać o swój dobrostan psychiczny i odpocząć.
Są też przypadku zmuszania pracowników do brania urlopów bezpłatnych lub nakłanianie pracowników do brania zwolnień lekarskich, co jest niezgodne z prawem.
Jako Inicjatywa Pracownicza prowadzicie zbiórkę na wsparcie prawne pracowników.
Fundusz powstał na pomoc prawną, ponieważ potrzebowaliśmy pieniędzy na opłacenie prawników. Nawet jeśli pracują pro bono, to muszą np. zapłacić za transport do zakładów pracy, gdzie trzeba wykonać interwencję prawną.
Zbiórka cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem i to przerosło nasze oczekiwania. Zebrane środki zostaną również rozdysponowane wśród osób, które potrzebują zapomogi od związku zawodowego, ponieważ straciły dochód. Takich osób, pracujących na umowach zlecenie, mamy w Inicjatywie Pracowniczej sporo.
Jeszcze można wspierać tę inicjatywę?
Zbiórka trwa do końca kwietnia, ale można również przelać darowiznę. Wszystkie informacje są na naszej stronie.
Czy znasz też przykłady firm, które zachowały odpowiednio?
Mamy instytucje kultury, które zachowały się bardzo przyzwoicie. Wypłacają pracownikom normalne wynagrodzenie. W sytuacjach, w których jest to możliwe pozwalają na pracę zdalną, nie ma potrzeby interwencji w tym zakresie.
Jest też firma z branży kosmetycznej, która zapewniła od razu możliwość pracy zdalnej, zadbała o bezpieczeństwo, wypłaca także premię pracownikom, którzy muszą przychodzić do pracy ze względu na charakter stanowiska.
Niestety w większości zakładów pracy, mamy sytuację nieprzestrzegania przepisów BHP, bądź próby wykorzystania sytuacji, by obniżyć pracownikom wynagrodzenia i pogorszyć warunki pracy.
Dla wielu osób przyszłość, w kontekście naszej rozmowy, to wielka niewiadoma. Mówiąc jednak najprościej, chyba nie będzie najlepiej?
Myślę, że czeka nas bardzo głęboka recesja, a rząd tylko dolewa benzyny do ognia, żeby ją pogłębić. Zamiast, tak jak robią rządy innych krajów, dofinansować pensję i dbać o to, żeby po odmrożeniu gospodarki ludzie mieli pracę środki, żeby utrzymać popyt na rynku, rząd idzie w stronę cięć.
Zapowiedziano również cięcia w administracji rządowej, choć wydawałoby się, że praca w służbie cywilnej, mimo tego że ze skromnym wynagrodzeniem, jest stabilna. Wszystko to spowoduje ogromne bezrobocie. Już w marcu mieliśmy największy spadek zatrudnienia od 2005 roku. Bardzo boję się tych czasów, kiedy będzie w Polsce masowe bezrobocie, a wraz z nim głód, eksmisje i powszechna bieda.