Zaobrączkowane bociany w „Panu Tadeuszu”, przesuwające się blizny we „Władcy Pierścieni” i kultowy już zegarek w „Krzyżakach”. Filmowe wpadki są nie do uniknięcia. Co innego jednak odbijający się w lustrze operator, a co innego nagięte fakty historyczne. Nie mówiąc już o wpadkach natury etycznej, które trudno jednoznacznie ocenić. Czy niekonsekwencja w kinie jest nieunikniona?
– Po pierwsze trzeba rozróżnić wpadkę od niekonsekwencji – tłumaczy Bartek Czartoryski, krytyk filmowy i bloger naTemat. – Operatorskie pomyłki będą zdarzały się zawsze i są nie do uniknięcia. Nie zależnie od tego, jak starałaby się ekipa filmowa, jak wnikliwy byłby reżyser i jak bardzo spostrzegawczy jego asystent, wpadki będą zawsze. Pytanie tylko, czy ten fakt wpływa na odbiór filmu? Moim zdaniem nie ma to większego znaczenia. Nie oglądamy przecież filmów po to, żeby wyłapać jak największą ilość błędów, tylko po to, żeby coś przeżyć. Oczywiście jest pewne grono ludzi, którzy potrafią oglądać filmy na stop klatce, ale zaliczyłbym ich raczej do specyficznych hobbistów – dodaje krytyk.
Rzeczywiście internet kipi od stron i serwisów, które specjalizują się w wyłapywaniu błędów. Fani filmów prześcigają się tam w co wnikliwszych obserwacjach, czasem przechodząc samych siebie. Na popularnej stronie Moviemistakes filmowe błędy podzielone są na kategorie. Kinomaniacy w zależności od ochoty mogą podpatrzeć pomyłki w wydarzeniach, obrazach czy językowe. Wnikliwym obserwatorom nic nie umknie. Przeglądając galerię ich śledztw można dostać zawrotu głowy. Jedne śmieszą, tak jak butla gazowa, którą można zauważyć pod jednym z rydwanów w „Gladiatorze”, inne trochę rażą, jak w scenie ukrzyżowania chrześcijan w „Quo vadis”, kiedy to najpierw skazani są brudni i obdrapani, a potem, kiedy już wiszą na krzyżu, są czyści i ogoleni. Zgrzyt wywołują też historyczne pomyłki, jak chociażby scena w „Titanicu”, kiedy główny bohater opowiada jak łowił ryby w zbiorniku wodnym, który w rzeczywistości powstał kilka lat po katastrofie statku.
Wyłapywanie pomyłek można uznać za czepialstwo. W końcu większość z nas nie zdaje sobie z nich sprawy i raczej się z nimi nie liczy. Według internetowych rankingów filmem, który ma najwięcej reżyserskich wpadek jest „Czas Apokalipsy”, który równocześnie uznawany jest za arcydzieło kina. Nie powinno więc się chyba zbytnio przywiązywać do reżyserskich błędów. Co jednak wtedy, kiedy są rażące historycznie, tak jak chociażby w „Gladiatorze”?
– W kinie wszystko jest dozwolone – odpowiada Bartek Czartoryski. – Czasem reżyser musi nagiąć pewne fakty, żeby posunąć akcję do przodu albo wytłumaczyć widzowi treść. Nie widzę nic gorszącego w tym, że reżyserzy uciekają się czasem do skrótów. Oczywiście, jeżeli są one zwykłym niedbalstwem, to należy im to wypomnieć, ale czasem są one dobrze przemyślane. Nie ma co się łudzić. Filmy przygodowe czy historyczne w pierwszej kolejności mają bawić, a dopiero potem edukować. Myślę, że dobry film można w ten sposób usprawiedliwić – tłumaczy Czartoryski.
Rozrywka rzeczywiście jest najważniejsza, ale czy można podporządkować jej wszystko? W 2010 roku stacja TVN pokazała serial „Majka”, w którym główna bohaterka przez przypadek zachodzi w ciążę podczas badania cytologicznego. Po wyemitowaniu serialu przez pewien czas spadła ilość cytologii wykonywanych w Polsce. Kobiety po prostu bały się, że tak jak serialowa Majka przez przypadek zostaną zapłodnione. Podobne przykłady można by mnożyć. Obraz pijanego człowieka, który wsiada za kółko i bez większych przeszkód prowadzi samochód, to w filmach norma. Czy w kinie jest miejsce na moralność?
– Oczywiście, choć jest to sprawa bardzo trudna w ocenie – mówi Czartoryski. – Po pierwsze zastanawiając się nad moralnością w kinie trzeba umieć oddzielić dzieło od reżysera. Czego innego możemy spodziewać się po masowej produkcji, a czego innego od kina autorskiego. Kwestia jest jednak na tyle złożona, że trudno ocenić ją jednoznacznie. Dla mnie „Majka” była po prostu śmieszna i nie miała wpływu na moje życie. Wyobrażam jednak sobie, że jest grupa ludzi, która potraktowała ten serial serio. Kto jest za to odpowiedzialny? To pytanie bez odpowiedzi. Widz powinien mieć swój rozum, a czy potrafi z niego skorzystać, to już inna sprawa – dodaje z przekąsem Czartoryski.