Zamachowska szczerze o pracy w śniadaniówce TVP. "Żałuję, że za długo tam siedziałam"
Bartosz Świderski
23 kwietnia 2020, 16:45·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 kwietnia 2020, 16:45
Monika Zamachowska oceniła pracę w programie śniadaniowym. Dziennikarka, który w ubiegłym roku zakończyła współpracę z "Pytaniem na śniadanie" TVP, stwierdziła, że to "mało ambitna działka". Przyznała również, że z powodu epidemii koronawirusa jej i Zbigniewowi Zamachowskiemu "w pewnym momencie zabraknie pieniędzy".
– To jest mało ambitna działka, moi drodzy. Bardzo mi przykro to wam powiedzieć. Prawdziwego dziennikarza telewizyjnego stać na więcej. (...) Bycie panią ze śniadaniówki nie da nikomu prestiżu. (...) Ale rozumiem, że każdy orze jak może. Sama nie rezygnowałam. Pewnie gdyby mnie nie wywaliliby, siedziałabym tam dalej – szczerze powiedziała Zamachowska.
Dziennikarka dodała, że od momentu swojego odejścia z "Pytania na śniadanie", nie obejrzała żadnego odcinka programu śniadaniowego TVP. – To się już nie zmieni. Szkoda mi dnia. Mamy teraz z mężem luksus, że wstajemy trochę później, czyli ok. 9:30. A o tej porze, czyli ok. 10.00, w śniadaniówkach to już jest "dno dna" i tylko tzw. lifestyle, który w ogóle mnie nie kręci – wyznała Zamachowska.
Monika Zamachowska o epidemii koronawirusa
Była prowadząca "Pytania na śniadanie" podzieliła się również z "Faktem" refleksjami ze wspólnej pracy z mężem Zbigniewem Zamachowskim. Aktor współprowadził z nią program śniadaniowy TVP2 przez kilka miesięcy w 2013 roku i – jak wyjawiła Zamachowska – męczył się w śniadaniówce.
– On jest nocnym markiem. Nie lubi wstawać rano, nie lubi rozmawiać na czas i nie lubi, jak się go pogania. Gdy nasz wydawca mówił nam do ucha "minuta i koniec", to dla niego to była męka, którą widziałam na jego twarzy. Nie było to przyjemne doświadczenie. To było coś, na co Zbyszek się zgodził, żebym mogła wrócić po trzyletniej przerwie do TVP. Zrobił to dla mnie. Jestem mu za to wdzięczna – mówiła aktorka w "Fakcie".
Monika Zamachowska podzieliła się również refleksjami dotyczącymi epidemii koronawirusa i jej ewentualnymi skutkami finansowymi. – Mój mąż jest pracoholikiem i nigdy go w domu nie było. Ja mam przerwę wywołaną bezrobociem, więc siłą rzeczy też jestem, ale cieszę się, że z nimi. W pewnym momencie zabraknie nam pieniędzy, ale ja mam na szczęście bardzo duży debet na koncie, także na razie jest okej – powiedziała dziennikarka.